Czatowałeś z dziewczyną w czasie pracy? Pisałaś miłosne maile do męża zamiast korespondować z klientami? Twój szef może sobie to wszystko przeczytać, a tobie grozi zwolnienie z pracy. W ubiegłym tygodniu tak zadecydował Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, co oznacza, że również polskie sądy mogą powoływać się na tę decyzję. To finał toczącej się od 2007 r. sprawy pewnego rumuńskiego inżyniera, który stracił pracę po tym, jak jego pracodawca przeczytał jego czat z narzeczoną. Bogdan Barbulescu już jako bezrobotny wniósł sprawę do rumuńskiego sądu, bo uznał, że pracodawca złamał zasady tajności korespondencji. Sprawę przegrał, ale odwołał się do Strasburga.
Wyrok Trybunału nie pozostawia wątpliwości: pracodawca przy zawieraniu umowy z Barbulescu prawidłowo poinformował go o zakazie korzystania z firmowych urządzeń i programów (tu chodziło o Yahoo Messenger) do prywatnych kontaktów. Trybunał uznał również, że nie doszło do złamania tajemnicy korespondencji, bo pracodawca działał w dobrej wierze – chciał przejrzeć treść służbowych rozmów, do czego ma pełne prawo. A romanse wyszły przy okazji. Prawdopodobnie żadna strategia gospodarcza ani fundusze strukturalne nie poprawią tak produktywności w Europie, jak ta ostatnia decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.