Szansa na przebudzenie
PiS i prawica górą? Pytamy, co o debacie sądzą eurodeputowani z różnych frakcji
Debata w Parlamencie Europejskim na temat sytuacji w Polsce to bardzo smutne wydarzenie – powiedział we wtorek przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Fakt że przedstawiciele polskich władz muszą bronić swoich racji, które są kwestionowane w Europie, na świecie i w Polsce, to raczej nie jest powód do zadowolenia.
Opinie polityków PiS, także zasiadających w rządzie, również zdominowała narracja, że swoje brudy powinniśmy prać w domu, a do debaty w Parlamencie niepotrzebnie w ogóle dochodzi. Winą za to politycy PiS obarczali eurodeputowanych z PO. Ci jednak niezmiennie powtarzali, że to nie z ich inicjatywy Parlament Europejski chciał rozmawiać na temat sytuacji w Polsce.
Już po wtorkowej dyskusji w Strasburgu zebraliśmy opinie eurodeputowanych, którzy śledzili ją z ław poselskich w Strasburgu.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z Europejskiej Partii Ludowej też uważa, że debata raczej nam szkodzi, niż wpływa dobrze na wizerunek Polski: – Już sam fakt, że do niej doszło, jest dowodem na słabnącą pozycję Polski w UE i powinno postawić na nogi nasze służby dyplomatyczne – uważa posłanka. Tym bardziej, że nie posunęliśmy się w debacie ani o krok do przodu i każdy pozostał przy swoim stanowisku.
Poza tym, jak zauważa Janusz Zemke z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, dyskusja niebywale ożywiła wszystkich eurosceptyków, którzy w obecnym polskim rządzie dostrzegli kogoś, z kim trzeba się utożsamiać i kogo trzeba wspierać. – Skutki tego ożywienia – twierdzi Zemke – nie będą dla nas dobre, nie poprawią naszej pozycji, tylko zmarginalizują nasz kraj.
Jednak z drugiej strony, jak mówi Lidia Geringer de Oedenberg, też z grupy Socjalistów i Demokratów, debata daje szansę na przebudzenie.