Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Obama przyznał się do największego błędu swojej prezydentury

. . Robb Hohmann / Flickr CC by 2.0
Za największy błąd prezydent USA uznał brak przygotowania na czas po odsunięciu od władzy Kadafiego w Libii w 2011 r. Czego jak czego, ale ostrożności i przewidywania skutków należy chyba od przywódców wymagać?

Chociaż wybory amerykańskie dopiero w listopadzie, to Barack Obama nie odmawia podsumowań swojej mijającej prezydentury. W programie Fox News zapytano go w poniedziałek o największe osiągnięcia i największe błędy misji w Białym Domu. Odpowiedzi, choć nie zaskakują, to równocześnie skłaniają do smutnej refleksji nad kiepskimi cechami zarówno polityków, jak i ich wyborców.

Za największy błąd prezydent Obama uznał brak przygotowania na czas po odsunięciu od władzy Kadafiego w Libii w 2011 r. Jak wiadomo – po zamordowaniu libijskiego dyktatora zapanował krwawy chaos, do rosnących tam w siłę rozmaitych zbrojnych watażków przyłączyli się jeszcze ekstremiści z innych krajów arabskich, a dotychczasowe wysiłki, by skleić jakiś wspólny rząd z rywalizujących frakcji, zawodzą.

Decyzja o uderzeniu w Kadafiego nie całkiem była winą Obamy. Ameryka dopiero się przyłączyła do interwencji na gorące prośby Francji, która lekkomyślnie tę awanturę zaczęła. Oczywiście problem jest bardziej skomplikowany, bo chodziło o ratunek dla dużej grupy powstańców, rzeczywiście zagrożonych rzezią, ponadto trudno twierdzić, że trzeba raz na zawsze pogodzić się z dyktatorami, bo przy nich jest przynajmniej spokój.

W sprawie amerykańskiej walki z terrorystami przypomnę kapitalne porównanie „Washington Post”: „Prowadzimy wojnę z ideologią i frontalne ataki tylko rozpryskują ją na wszystkie strony. To jak próba zniszczenia rtęci młotem”. Ów młot w ręce wydawał się pierwszym odruchem neokonserwatystów, a kiedy użyto go w Iraku, spowodowało niewyobrażalne konsekwencje, trwające do dziś.

Ale i Obama nie ustrzegł się ogromnego, choć wymuszonego błędu. Chodzi mi teraz o samo usprawiedliwianie się polityka, który przyznaje, że potężny kraj nie przygotował strategii następnych kroków, strategii wyjścia, że zaczyna coś poważnego, choć nie wie, jak się akcja skończy.

Reklama