Słuszne może być groźne
Faszyści zdobywają masowe poparcie, bo demokraci są zbyt słabi i działają za wolno
Jacek Żakowski: – Widuje pan teraz brytyjskich faszystów?
Robert Skidelsky: – Rzadko. Zresztą sami faszyści mało mnie interesowali. Fascynował mnie Oswald Mosley. Ich wódz, którego biografię pisałem, zanim jeszcze umarł w 1981 r.
Co pana w nim fascynowało?
Polityczny dramat. Do polityki wszedł jako konserwatysta. Mając 22 lata, został konserwatywnym członkiem parlamentu. Sześć lat później przeszedł do Partii Pracy i w 1926 r. znów został parlamentarzystą, a w 1929 r. także członkiem rządu. Był pierwszym brytyjskim ministrem, który pod wpływem Keynesa stworzył nowoczesny program walki z bezrobociem. Próbował namówić rząd do tego programu. Ale bezskutecznie.
I odszedł.
Odchodząc z rządu po roku, powiedział, że jego partyjni koledzy są jak Armia Zbawienia, która z biciem w dzwony czeka na dzień Sądu Ostatecznego. Bo Wielki Kryzys niszczył wszystko dokoła, a laburzyści próbowali prowadzić politykę „jak zawsze”. Uznał, że tylko faszyzm może dać nowoczesną odpowiedź na rozpadanie się ładu ekonomicznego, społecznego i politycznego.
Stał się faszystą, bo lewica była za mało lewicowa?
Taka jest ogólna prawidłowość. Miejsce na faszyzm powstaje, kiedy główne partie za bardzo skupiają się w centrum. Kiedy lewica jest za mało lewicowa w tym sensie, że nie odpowiada na potrzeby socjalne, i gdy prawica jest za mało prawicowa w tym sensie, że nie odpowiada na potrzeby tożsamościowe. Faszyści zdobywają masowe poparcie, łącząc oczekiwania socjalne z etnicznymi. Ktoś trafnie powiedział, że „antysemityzm to socjalizm głupków”.