Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Debata o Polsce bez przedstawicieli polskich władz. Rząd stosuje strategię lekceważenia

Frans Timmermans Frans Timmermans European Parliament / Flickr CC by 2.0
Nieoficjalnie mówi się, że polski rząd swoim udziałem nie chciał uwiarygodniać debaty.
Janusz LewandowskiEuropean Parliament/Flickr CC by 2.0 Janusz Lewandowski

Wtorkowa debata o Polsce w Parlamencie Europejskim trwała tylko 90 minut. Była tylko jedna runda wystąpień z każdej grupy, a nie tak, jak w styczniowej debacie, kiedy przemawiało po trzech przedstawicieli z frakcji, bez względu na ich wielkość. W tym sensie ta debata była mniej ważna.

Jednak jej ważność zmalała przede wszystkim dlatego, że w Strasburgu nie zjawiła się tym razem ani pani premier, jak poprzednio, ani też np. pan prezydent. Polski rząd reprezentował wiceminister sprawiedliwości, który nie zabrał głosu. Nieoficjalnie mówi się, że rząd swoim udziałem nie chciał uwiarygodniać debaty. Jest to więc strategia lekceważenia i umniejszania wartości tego wydarzenia. Podobnie jak dzisiaj podważa się Komisję Wenecką i jej działania.

Taką taktykę przyjął też prof. Ryszard Legutko, który występował jako przedstawiciel frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Eurodeputowany mówił, że biorąc udział w debacie na temat Polski, ma wrażenie teatru absurdu, do którego doprowadzili posłowie partii PO zrzeszeni w PE przede wszystkim w Europejskiej Partii Ludowej. – Unia przechodzi największy kryzys, a autorzy rezolucji organizują debatę o Polsce. I to dlatego że ich towarzysze polityczni stracili władzę i dzisiaj trudno jest im to zaakceptować – mówił prof. Legutko.

Profesor twierdził też, że rezolucja dotycząca Polski, którą w środę ma przyjąć PE, jest raczej sprawą, której powinna dotyczyć ekspertyza, a nie głosowanie większościowe. – Bo większość posłów nic nie wie o szczegółach sprawy np. o Puszczy Białowieskiej czy o korniku drukarzu czy o naszej sytuacji medialnej – mówił prof. Legutko – Nie neguje tego, że mamy w Polsce kryzys. I dodawał, że kryzys jest poważny, ale do jego rozwiązania potrzebna jest dobra wola, której według profesora brakuje zarówno u nas w kraju, jak i w samej Unii, w której nie ma żadnego pluralizmu.

Reklama