Świat

Czy europarlament może dyskutować na temat zaostrzenia polskiej ustawy antyaborcyjnej? Może i powinien

European Parliament / Flickr CC by 2.0
Podjęta w Brukseli inicjatywa debaty uznana została nad Wisłą jako element nagonki na Polskę. Niesłusznie.

W przyszłym tygodniu Parlament Europejski, z inicjatywy Socjalistów i Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, miałby debatować o prawach kobiet w Polsce. Pretekstem do tej debaty ma być projekt zaostrzenia polskiej ustawy o aborcji, która przewiduje bezwzględny zakaz przerywania ciąży i odpowiedzialność karną dla każdego, kto powoduje śmierć dziecka poczętego, również dla matki.

Czy jednak Parlament Europejski ma prawo zajmować się tą sprawą? Bo o ile spór o Trybunał Konstytucyjny wpisuje się w spełnienie określonych warunków związanych z praworządnością, na podstawie których zostaliśmy przyjęci do Unii, to już sprawa naszej ustawy antyaborcyjnej rzekomo nie powinna europarlamentu obchodzić. Dlatego podjęta w Brukseli inicjatywa uznana została nad Wisłą jako element nagonki na Polskę.

A zatem kolejny etap grillowania naszego kraju, który według polityków prawicy jest dzisiaj na celowniku różnych europejskich instytucji, i stąd kolejne pomysły na debaty, które powinny raczej powinny być rozstrzygane u nas na miejscu.

Rzeczywiście, zgodnie z uchwałą naszego Sejmu z 11 kwietnia 2003 r. w sprawie suwerenności polskiego prawodawstwa w dziedzinie moralności i kultury „polskie prawodawstwo w zakresie moralnego ładu życia społecznego, godności rodziny, małżeństwa i wychowania oraz ochrony życia nie podlega żadnym ograniczeniom w drodze regulacji międzynarodowych”.

Parlament Europejski nie zamierza jednak niczego ograniczać, zapowiada tylko dyskusje na temat praw polskich kobiet i ewentualnego zaostrzenia naszej ustawy antyaborcyjnej. A dyskutować i zajmować stanowisko może zawsze. Dlaczego miałby tego nie robić, jeśli chociaż część europosłów czuje się zaniepokojona proponowanymi u nas zmianami? Dlaczego akceptujemy fakt, że PE zajmuje się przestrzeganiem praw człowieka w Kolumbii albo debatuje na temat traktowania chrześcijan w Syrii, a nie podoba nam się to, że miałby dyskutować o sytuacji w Polsce?

Argument, że europarlament nie powinien zajmować się sytuacją kobiet w Polsce, skoro nie pochyla się nad kłopotami, z którymi muszą zmagać się kobiety w Irlandii czy na Malcie, łatwo można odeprzeć. Teraz po prostu sprawa zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej wypłynęła w Polsce, a nie na Malcie czy w Irlandii. Poza tym chociaż obowiązujące w tamtych krajach ustawy są restrykcyjne, to i tak propozycja, którą teraz zajmujemy się w Polsce, idzie dużo dalej i jest znacznie surowsza.

Poza tym Parlament Europejski niczego Polsce nie poleci, nie nakaże ani do niczego nie zobowiąże. W tej sytuacji nie ma do tego kompetencji. Parlament wyrazi tylko swój pogląd, do czego ma pełne prawo. Są obszary zadań Parlamentu, w których ta instytucja tworzy prawo, i są również cały obszary, w którym europarlament nie ma wpływu na prawodawstwo. Co jednak nie oznacza, że nie może wyrażać swojego zdania.

Tym bardziej że sprawa dotyka rozumienia praw człowieka. Dlaczego więc europarlament miałby w tym obszarze milczeć? W Parlamencie Europejskim jest nawet fachowa podkomisja zajmująca się prawami człowieka. Co więcej, byłoby wręcz bardzo źle, gdyby w tej sytuacji PE milczał. Gdyby nie mówił nic o tym, jakie zmiany szykowane są w Polsce, co może się stać, jeśli dyskutowana u nas propozycja weszłaby w życie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną