Polski Czarny Poniedziałek wypadł 3 października, już pięć dni później pomysł podchwyciły Petersburżanki, urządzając pikietę w obronie obecnego wolnego prawa do aborcji, którego zaostrzenie zapowiada rząd i patriarchowie kościołów. Następne były Koreanki. –Zainspirował nas polski „czarny protest” – otwarcie przyznaje Hyelin Bang, jedna z organizatorek i dodaje, że to była pierwsza w historii Korei demonstracja w sprawach aborcji.
W sobotę, 15 października, protestowało w centrum Seulu około 300-400 dziewczyn, sprzeciwiających się zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Prawo koreańskie podobne jest do naszego i jest równie papierowe. Koreanki wsparte przez środowiska lekarzy uzyskały natychmiastowy efekt rząd trzy dni później ogłosił, że rozważa wycofanie się z pomysłu. Ponieważ jednak oficjalnie Kongres zdecyduje o tej sprawie na początku listopada, dzisiaj i w sobotę 29 października kobiety ponownie wychodzą na ulice, domagając się prawa do pełnej aborcji.
Zarówno w przypadku Rosji, jak i Korei pojawiły się przyjęte po polskim strajku czarne stroje, ten sam hasztag „czarny protest” oraz podobne symbole – metalowe wieszaki czy rysunki macic, pokazujące środkowy palec. A polskie uczestniczki OSK słały protestującym swoje wyrazy wsparcia w mediach społecznościowych.
100 tys. w Buenos Aires
Ale prawdziwa lawina ruszyła dopiero za sprawą Argentyny. W ubiegłą środę odbyła się nie tylko pikieta, ale strajk obejmujący cały kraj od prowincji Salta na północy do Tierra del Fuego na południu. Do Argentynek przyłączyły się solidarnie Chilijki i Meksykanki, potem Boliwijki, Urugwajki, Gwatemalki, Kostarykanki. Pół kontynentu południowoamerykańskiego zorganizowało równoległe strajki lub pikiety.