Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kolejna wolta FBI na chwilę przed wyborami w USA. To uderza w samą demokrację

Hillary Clinton Hillary Clinton Democracy Chronicles / Flickr CC by 2.0
Jak by mało było kłopotów z tegorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, pod sam koniec doszedł jeszcze jeden: z FBI.

Jak by mało było kłopotów z tegorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, pod sam koniec doszedł jeszcze jeden: z FBI. To kolejny przykład, jak walka o prezydenturę pomiędzy Hillary Clinton a Donaldem Trumpem uderza w amerykańską demokrację.

Szef FBI James Comey wprowadził w osłupienie sztab wyborczy pani Clinton, gdy wrócił na finiszu kampanii do sprawy prywatnego serwera kandydatki na prezydenta. Oświadczył, że FBI natrafiło na nowe materiały na ten temat i musi o tym poinformować Kongres.

Dlaczego sztab był w szoku? Bo jeszcze latem FBI informowało, że maile pani Clinton nie zawierały treści zagrażających bezpieczeństwu państwa. Po drugie, James Comey wyskoczył na nowo ze sprawą na ostatnim etapie kampanii wyborczej, co musiało sprawić wrażenie, że służby specjalne ingerują w politykę na niekorzyść pani Clinton.

I w tym kierunku poszła amerykańska debata w ostatnich dniach przed ósmym listopada, wtorkiem prawdy. Działanie Comeya musiało być odebrane jako skrajnie kontrowersyjne. Rzuciło znów cień na Clinton, która walczy nie tylko z Trumpem, lecz i z swoją własną topniejącą wiarygodnością. Szefowi jednej z najważniejszych amerykańskich służb specjalnych bił brawo Donald Trump, który posunął się w kampanii do pogróżek, że może wsadzić rywalkę do więzienia.

Dzień przed wyborami w USA nie powinno się wpływać na ich wynik

Były prokurator generalny USA Eric Holder przypomniał w dzienniku „The Washigton Post”, że Departament Sprawiedliwości, któremu podlega FBI, kieruje się zasadą, aby w okresie bezpośrednio poprzedzającym dzień wyborów prezydenckich nie podejmować żadnych niekoniecznych działań, które mogłyby wpłynąć na ich wynik.

Reklama