Misza odchodzi
Dymisja Micheiła Saakaszwilego z funkcji gubernatora. Ma apetyt na funkcję premiera Ukrainy?
Saakaszwili odchodzi w stylu, jaki lubi: głośno. Oskarżył otwarcie Poroszenkę o sprzyjanie mafijnym klanom w rejonie Odessy, przez co wspiera wrogów Ukrainy. Wini prezydenta za wstrzymywanie reform i zaprzedanie ideałów Majdanu oraz ukraińskiej krwi, przelanej w Donbasie, tych wszystkich wartości, jakie miały się stać podwaliną pod budowę nowej europejskiej Ukrainy. Jak sam mówi, już nie może na to patrzeć.
Kiedy obejmował posadę gubernatora, w maju 2015 roku, był świeżo upieczonym obywatelem Ukrainy. Przyjął obywatelstwo z rąk prezydenta. Gruziński desant, mówiono, kiedy były prezydent otrzymał stanowisko w Odessie, gdzie separatyści byli aktywną siłą, a Rosjanie tylko czekali, żeby postawić tutaj but. Miał walczyć z korupcją, szła za nim legenda pogromcy układów korupcyjnych w Gruzji i demokratycznej przebudowy państwa. Legenda silnego człowieka.
Saakaszwili chce być premierem Ukrainy?
Ale Gruzja to nie Ukraina. Saakaszwili nie wiedział tego albo udawał, że nie wie. W Gruzji był prezydentem z władzą właściwie nieograniczoną, bo sam ją sobie dawał. Na Ukrainie – tylko gubernatorem, choć ogromnego obwodu. Musiał się liczyć z władzą w Kijowie, nie mógł rozwalić wszystkich zastanych układów, nie mógł ignorować oligarchów i ich interesów. Tych ograniczeń było wiele. Nie mógł liczyć też na to, że Kijów zawsze weźmie jego stronę, bo sam często ma związane ręce. Polityczny Kijów nie uwolnił się z układów, a czas wojny często jeszcze te związki zacieśnił.
Zaczął od ostrych ataków na premiera