Z prezydenta elekta USA Donalda Trumpa kpi ferajna internetowa, rozsyłając w sieci rysunek z satyrycznego serialu „Simpsonowie” z 2000 roku: Donald w kampanii wyborczej stoi na mównicy z hasłem: „Ameryko, możesz być moją eksżoną!”.
Twórca „Simpsonów” Matt Groening powiedział dziennikowi „The Guardian”, że 16 lat temu rysował Trumpa jako prezydenta, bo wydawało mu się, że to najbardziej absurdalna postać, jaką na to stanowisko mógł wymyślić. Ale dziś nikomu specjalnie nie jest do śmiechu.
Co zrobi Trump jako prezydent USA?
Oczywiście nikt nie wie, co Trump zrobi. Nie wie tego pewnie i sam Trump. Czy ktoś go naprawdę zna? Najlepiej to chyba Tony Schwartz, jego ghostwriter, który na zamówienie miliardera napisał rodzaj biografii „The Art of the Deal”. Autor Schwartz widział w pochwałach dla Trumpa łatwy, nieszkodliwy zarobek, ale jak wizja „Simpsonów” stawała się faktem, tak bardzo się przeraził perspektywą prezydencji Trumpa, że chciał za darmo pracować dla kampanii Hillary Clinton, by – jak oświadczył – „odpokutować za stworzenie potwora”.
Zatrzymajmy się przy tej perspektywie „potwora”. Komu jutro los wyznaczy pokutę za Trumpa? Samej Ameryce – nie. To duży, silny kraj, który wychodził zwycięsko ze znacznie gorszych opresji. Ameryka w ruinie? Odbuduje autostrady i mosty, ustawi mur na granicy z Meksykiem i Kanadą? Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Znamy bliżej takich, co dużo obiecywali.