Świat

Parlament Europejski chce zamknięcia unijnych drzwi przed Turcją. Ale czy straci na tym tylko Turcja?

Unia zamyka drzwi przed Turcją. Unia zamyka drzwi przed Turcją. PantherMedia
Parlament Europejski zamraża negocjacje z Turcją z powodu łamania przez nią praw człowieka. Prezydent Erdoğan specjalnie się tym nie przejmuje.

Eurodeputowani uznali, że dłużej nie da się przymykać oczu na to, co się ostatnio dzieje w Turcji. Podkreślali, że potępiają lipcowy zamach stanu i prezydent Erdoğan, jako prawomocnie wybrana władza, miał prawo postawić przed sądem osoby za zamach odpowiedzialne. Jednak represje, jakie rząd dzisiaj stosuje, są – według eurodeputowanych – zupełnie niewspółmierne do tego, co się stało.

Europarlamentarzyści wezwali więc Komisję Europejską i państwa członkowskie do tymczasowego zamrożenia negocjacji akcesyjnych z Turcją. Komisja, z własnej inicjatywy lub na wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, może zalecić zawieszenie negocjacji i zaproponować warunki ich ewentualnego wznowienia.

Turcja coraz dalej od Unii

„Nie możemy udawać, że nie widzimy tego, co się dzieje w Turcji. Mówić, że jeśli Turcja zrobi to czy tamto, to kontynuacja rozmów będzie możliwa” – przekonywał jeszcze podczas wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim belgijski eurodeputowany i przewodniczący liberałów Guy Verhofstadt. Belg podkreślał, że kontynuując rozmowy akcesyjne z Turcją, Unia traci swoją wiarygodność. I dodawał, że taka postawa jest nie w porządku zarówno w stosunku do Europejczyków, jak i samych Turków, których część wciąż wierzy w Europę i jej wartości.

Verhofstadtowi wtórował szef centroprawicowej Partii Ludowej, Niemiec Manfred Weber, który też podkreślał, że wobec tego, co dzieje się w Turcji po nieudanym lipcowym puczu, nie można stać z boku i udawać, że nic złego się nie dzieje.

Reklama