Gwałtowne zderzenie dewizy Republiki z paragrafami prawa. Cédric Herrou gospodaruje w dolinie rzeki Roya, na dawnym historycznym szlaku z Lazurowego Wybrzeża w głąb Francji, w pobliżu granicy z Włochami. 37-letni rolnik rozwoził po okolicy nie tylko miód z własnej pasieki, oliwę z oliwek i jaja, ale zbierał po górskich drogach uchodźców, zwłaszcza kobiety z dziećmi, tych, którzy przez zieloną granicę z Włoch usiłują się przedostać przeważnie do Wielkiej Brytanii. Mniej pilnowanymi szlakami przewoził ich do siebie lub sąsiadów. Nawet założył nielegalny obóz dla kilkudziesięciu uchodźców w opuszczonym ośrodku wakacyjnym, dawniej eksploatowanym przez kolej. Pierwszy raz, w lecie ubiegłego roku, kiedy na przewożeniu uchodźców nakryła go policja, prokurator umorzył sprawę. Teraz Herrou stanął przed sądem rejonowym w Nicei za ułatwianie nielegalnego pobytu obcokrajowcom we Francji. Przestępstwo zagrożone karą 5 lat więzienia i 30 tys. euro grzywny.
Na rozprawie Herrou niczemu nie zaprzeczał. Tak, przez kilka miesięcy przewiózł około 200 osób, uciekinierów z Erytrei i Sudanu; tak, żywił ich u siebie w dwóch przyczepach kempingowych i w namiotach; tak, zainstalował 57 uciekinierów na górskim dworcu kolejowym.
– Widziałem dzieci przestraszone, odwodnione, na poboczu drogi, w nocy w górach, to co miałem zrobić? – mówił przed sądem Herrou. Prokurator przyznał, że działania oskarżonego są „szlachetne”, ale prawa trzeba przestrzegać. Zażądał 8 miesięcy więzienia, „oczywiście w zawieszeniu” – podkreślił. Sąd rozprawę odroczył. – Dalej goszczę u siebie uchodźców. Uważam, że powinienem tak robić.