Pan Bochenek, rzecznik rządu RP, oświadczył: „Wiążemy wielkie nadzieje z prezydenturą Donalda Trumpa, bo wierzymy, że sojusz polsko-amerykański dalej będzie się umacniał, a postanowienia ze szczytu NATO w Warszawie zostaną utrzymane”. Wielu polityków obozu rządzącego w Polsce wypowiada się entuzjastycznie o 45. prezydencie USA.
Niektórzy komentatorzy uważają, że ten bardzo pozytywny stosunek do Trumpa jest motywowany podobieństwem jego diagnozy sytuacji w USA („Masakrowanie Ameryki kończy się. (…) 20 stycznia 2017 roku będzie zapamiętany jako dzień, w którym lud stał się znowu przywódcą narodu amerykańskiego”) – przypomina hasło, że Polska jest w ruinie, a przejęcie władzy przez nową ekipę wybraną przez rzeczywistego suwerena doprowadzi do prawdziwej odbudowy pańska polskiego.
I w jednym, i drugim przypadku mamy do czynienia z dobrą zmianą (Trump nie używa tego terminu), polegającą na odebraniu elitom władzy. Polska prawica na pewno raduje się zawołaniem „Ameryka dla Amerykanów”, ulubionym sloganem Trumpa i mającym swój analogon w haśle „Polska dla Polaków”.
Ameryka dla Amerykanów
Przyszłość pokaże, czy nadzieje polskich polityków spełnią się w przyszłości. Poniższe uwagi mają na celu uzasadnienie sceptycznego scenariusza w tej materii, jednego z kilku możliwych rozwiązań w przyszłości. Tytuł niniejszego szkicu od razu wskazuje, o co chodzi. Prezydent James Monroe wygłosił orędzie do Kongresu (2 grudnia 1823 r.), w którym nakreślił następujące zasady polityki zagranicznej USA, czyli tzw. doktrynę Monroego (popularnie określaną wspominanym sformułowaniem „Ameryka dla Amerykanów”):
1.