Big Ben zaczął odmierzać godziny nowej ery w dziejach Królestwa.
Kwadrans po ósmej 8 lutego przejdzie do historii jako moment, kiedy Wielka Brytania podjęła decyzję o opuszczeniu Unii. 494 do 122. Większością 372 głosów.
W czerwcu ubiegłego roku w referendum zwolennicy Unii przegrali minimalnie, mniej niż czterema procentami głosów. W Izbie Gmin ponieśli miażdżącą porażkę. Tak naprawdę jednak w środę przegrała Wielka Brytania. Śmiech posłów konserwatywnych po ogłoszeniu wyników głosowania nie licował z powagą okazji.
Do końca marca premier zgłosi wniosek o uruchomienie procedury wyjścia
Po 20 lutego ustawa wyląduje w Izbie Lordów, ale lordowie nie zdołają już nic zmienić. Kiedy były premier David Cameron ogłosił referendum, wyjście z Unii wydawało się czymś niemożliwym. Dziś nagle jest o krok bliżej – do końca marca premier May zgłosi w Brukseli formalny wniosek o uruchomienie procedury wyjścia.
Przez cały dzień w Izbie Gmin było bardzo gorąco. Opozycja próbowała zgłaszać poprawki. Liberałowie chcieli za dwa lata, już po negocjacjach w sprawie Brexitu, nowego referendum w sprawie nowego układu z Unią.
Partia Pracy chciała zobowiązać rząd do publikacji raportu na temat wpływu Brexitu na publiczne finanse, szczególnie na wydatki na służbę zdrowia. Też doznała porażki. Choć w kampanii zwolennicy Brexitu wypisali na swoich autobusach setki milionów funtów dla szpitali, teraz nikt nie miał zamiaru potwierdzać, że były to obietnice w dobrej wierze.
Wreszcie najważniejsza dla nas poprawka. Mogła dać pewność statusu rezydenta imigrantom z Unii, także Polakom na Wyspach.
Reklama