Miał na zawołanie prezydentów, bankierów, dziennikarzy i celebrytów. Sam był celebrytą – postacią zarazem realną i jakby wyjętą z telenoweli. Gdy przyjeżdżał na rozmowy z inwestorami, wyprzedzała go sława człowieka, który ma genialny dryg do zarabiania pieniędzy, nie boi się ryzyka, mówi biegle pięcioma językami, jest wioślarskim rekordzistą, nosi różowe krawaty i wygląda jak filmowy amant.
Umiał stwarzać legendę, którą żywiła się plotkarska prasa. Sprawił, że Brazylijczycy interesowali się zarówno jego biznesami, jak i życiem prywatnym. Ożenił się z królową karnawału i gwiazdą z okładki „Playboya” Lumą de Oliveirą, która pokazywała się w bieliźnie z wyszytymi jego inicjałami i naszyjnikiem z wygrawerowanym imieniem: Eike. W salonie swojej rezydencji w Rio de Janeiro parkował srebrnego mercedesa McLarena.
Nie wstydził się bogactwa i potrafił korzystać ze sławy. U szczytu błyskotliwego wzlotu miał majątek wart 34,5 mld dol., głównie na papierze – w postaci akcji, co czyniło go siódmym najbogatszym człowiekiem na świecie. Ale chciał być bogatszy od Carlosa Slima i Billa Gatesa.
Każdy w Brazylii chciał być jak Eike Batista. Albo po prostu jak Eike. Bez nazwiska wiadomo było, o kogo chodzi. I nagle go aresztowano.
Telewizja O Globo przerwała program, żeby transmitować na żywo lądowanie jego prywatnego samolotu, zatrzymanie i przewiezienie do więzienia. Telewizyjny helikopter z kamerą leciał nad policyjnym konwojem. Eike’a oskarża się o wręczenie łapówki 16,5 mln dol. byłemu gubernatorowi Rio Sergio Cabralowi (w więzieniu od listopada). Ale historia Eike’a Batisty nie jest zwykłą opowieścią o brudnym biznesie i brudnej polityce.