Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy amerykański prezydent może bezkarnie pleść, co mu ślina na język przyniesie?

Donald Trump, prezydent USA Donald Trump, prezydent USA Michael Vadon / Wikipedia
Szwecja prostuje informacje, jakoby doszło tam do zamachu terrorystycznego, co zasugerował prezydent USA.

Na sobotnim wiecu na Florydzie Donald Trump broniąc swojej polityki migracyjnej, przytoczył przykład Europy, w której przez zbytnie – jego zdaniem – otwarcie się na imigrantów kolejne kraje mają teraz kłopoty. Amerykański prezydent wymienił Niemcy i Szwecję, w której dzień wcześniej rzekomo doszło do ataku terrorystycznego.

Na wiecu nikt się nie zdziwił ani nie zaprotestował, bo prawdopodobieństwo, że Amerykanie na Florydzie śledzą z zapartym tchem to, co się dzieje w dalekiej Szwecji, jest niewielkie. Jednak w Szwecji zareagowano od razu. Rzeczniczka szwedzkiego MSZ oświadczyła, że rządowi nic nie wiadomo o jakichkolwiek incydentach terrorystycznych.

Słowa prezydenta znaczą więcej

Mówiąc o Szwecji podczas sobotniego wiecu na Florydzie, prezydent nie miał na myśli konkretnego ataku terrorystycznego, ale ogólny wzrost przestępczości w tym kraju – przekonywała już w niedzielę rzeczniczka Białego Domu. A i sam Trump zaczął się wycofywać ze swoich wypowiedzi rakiem, pisząc na Twitterze, że zasugerował się oglądanym ostatnio w telewizji Fox News wywiadem z dokumentalistą Amim Horowitzem, który opowiadał w swoim filmie o zmianach, jakie w Szwecji spowodowali osiedlający się tam imigranci. Czyli prezydent usłyszał, że coś dzwoni, ale nie sprawdził, w którym kościele.

W zeszłym roku, jeszcze podczas kampanii prezydenckiej, w Dayton w stanie Ohio Donalda Trumpa próbował zaatakować podczas wiecu młody człowiek. I chociaż na początku incydent wyglądał groźnie, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo szybko sobie z napastnikiem poradziły.

Reklama