Jeśli jesteś zwolennikiem lewicy, najnowsze wieści z Europy poprawią ci nastrój. W Niemczech dopiero co prezydentem został socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, zaś na czoło wyścigu do urzędu kanclerza wysunął się jego kolega z partii Martin Schulz. We Francji skandal korupcyjny wykańcza jednego za drugim murowanych zwycięzców wyborów prezydenckich z prawicy, a to otwiera możliwości socjaliście Benoit Hamonowi i kandydatowi niezależnemu Emmanuelowi Macronowi.
Jednak prawda o kondycji lewicy w zachodnich demokracjach jest inna. Tradycyjna socjaldemokracja jest niemal wszędzie w kryzysie albo zaniku, a przywracająca nadzieje nowa lewica w Hiszpanii czy Grecji zaczyna się dzielić i słabnąć.
Po Brexicie i pierwszych decyzjach Donalda Trumpa nikt nie ma wątpliwości, że karty w polityce rozdają populiści – już dziś rządzą lub współrządzą w co trzecim kraju europejskim. W zbliżających się wyborach do parlamentów kolejnych ważnych państw, jak Holandia, Francja i Włochy, w sondażach prowadzą Geert Wilders z Partii Wolności, Marine Le Pen z Frontu Narodowego i Beppe Grillo z Ruchu Pięciu Gwiazd.
Wyjątkiem są Niemcy, ale nie wiadomo, na jak długo, bo i tam powstała już i rośnie w siłę partia populistyczna Alternatywa dla Niemiec. Tendencja rozwoju polityki na Zachodzie jest łatwa do odczytania: rewersem kryzysu lewicy jest rosnąca popularność populistów. Na północy, na wschodzie i w centrum Europy jest to populizm prawicowy, a jedynie na południu lewicowy, przy czym prawicowy nabiera mocy, a lewicowy słabnie.
1.
Przyczyn utraty wyborców przez tradycyjne partie socjaldemokratyczne upatrywano na zmianę w kryzysie suszy albo w kryzysie urodzaju.