Powrót do domu
Powrót do domu. American Jewish Committee otwiera biuro w Warszawie
Marek Ostrowski: – „Żyć jak Bóg we Francji”, „Francja – ziemią azylu” – tak kiedyś mówili tamtejsi Żydzi, zwłaszcza sefardyjscy. To się zmieniło? Twierdzi pani, że dla większości Żydów tragiczne zamachy, jak na redakcję „Charlie Hebdo” w 2015 r., nie były zaskoczeniem.
Simone Rodan-Benzaquen: – Tak, większość francuskich Żydów nie była zaskoczona. Głośne były i wcześniejsze zamachy, np. kiedy w 2012 r. zamachowiec zabił troje żydowskich dzieci i nauczyciela, a wcześniej trzech żołnierzy. Wypowiadane już od 15 lat groźby fizycznej przemocy wobec Żydów sugerują, że nie tylko oni są celem, że to dotknie najpierw Żydów, potem dziennikarzy, wszystkich odmiennych, na końcu resztę społeczeństwa.
I we Francji jest gorzej niż gdzie indziej?
Źródła antysemityzmu są oczywiście odmienne w różnych krajach. Francja jest domem dla największej społeczności żydowskiej w Europie, także domem dla największej społeczności muzułmańskiej. Ma specyficzną przeszłość w drugiej wojnie światowej i spuściznę kolonialną. Właściwą sobie koncepcję świeckiej demokracji. Wszystko to sprawia, że stała się swego rodzaju laboratorium: to, co się w niej dzieje, zapowiada podobne zjawiska gdzie indziej. We Francji część społeczności muzułmańskiej bardzo się zradykalizowała. I nie chodzi tylko o ludzi, którzy przybyli tam wczoraj, lecz o drugie, a nawet trzecie pokolenie imigrantów. W jakiejś mierze zawiódł system integracji. Poza tym mamy do czynienia z konfliktami wewnątrz islamu oraz kryzysem demokracji, która nie radzi sobie z tymi zjawiskami.
Za pięć tygodni wybory prezydenckie. Czy prawdopodobne jest zwycięstwo Marine Le Pen?
Nie powiedziałabym, że prawdopodobne, ale możliwe.