Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Cybersyjonizm

Izraelskie wojny w sieci

Szkolenie antyhakerskie w ośrodku CyberGym w pobliżu Hadery Szkolenie antyhakerskie w ośrodku CyberGym w pobliżu Hadery Manahem Kahana/East News / PAP
Izrael jest dziś wielkim laboratorium nowego rodzaju wojny rozgrywanej w sieci. Od wyniku tego eksperymentu może zależeć jego przyszłość.
Izrael jest prawdopodobnie najczęściej atakowanym krajem świata, także w cyberprzestrzeni.Dan Balilty/AP Photo/EAST NEWS Izrael jest prawdopodobnie najczęściej atakowanym krajem świata, także w cyberprzestrzeni.

Kiedyś w budynkach w pobliżu Hadery magazynowano i sprzedawano pomarańcze. Była to jedna z izraelskich spółdzielni produkcyjnych, które zasłynęły na cały świat, rewolucjonizując technologie rolnictwa i sadownictwa. Dzisiaj w budynkach spółdzielni stoją komputery, symulatory i modele urządzeń przemysłowych. To sale szkoleniowe dla tych, którzy staną się antyhakerami i będą walczyć z zagrożeniami z cyberprzestrzeni.

Mamy tu trzy drużyny: Niebieskich, Czerwonych oraz Białych – tłumaczy Ofir Hason, założyciel i prezes CyberGym, firmy szkolącej antyhakerów. – Drużyna Niebieskich zostanie skonfrontowana z realnymi zdarzeniami w cyberprzestrzeni, z realnymi atakami. Drużyna Czerwonych to wyszkoleni hakerzy z izraelskiej armii i wywiadu. Czerwoni będą reagować na odpowiedzi, które zastosowali Niebiescy. Drużyna Białych to weterani, którzy nadzorują szkolenia.

Komercyjna firma CyberGym powstała z inicjatywy m.in. Izraelskiej Korporacji Elektrycznej, giganta wartego 8 mld dol., który kontroluje izraelską elektrownię nazywaną Światłami Icchaka Rabina. Nazwa pochodzi od tego, że elektrownię, tuż przed śmiercią z rąk zamachowca, odwiedził legendarny premier Izraela. Elektrownia należy do tzw. krytycznej infrastruktury Izraela, która już dziś musi być chroniona nie tylko przed zagrożeniami starego typu, jak atak terrorystyczny przy użyciu ładunków wybuchowych, ale też przed atakiem cybernetycznym.

Współczesny Izrael kojarzy się z niezwykłym sukcesem, zbudowaniem nowoczesnego kraju z niczego. Ale ta transformacja to już historia, Izrael przechodzi właśnie nową. Najtrafniej opisuje ją Gil Shwed, założyciel i prezes firmy Checkpoint, pioniera w cyberbezpieczeństwie: – Nasi przodkowie w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej czytali i studiowali Biblię. Potem przyjechali tu, na ziemię Izraela, i zamiast czytać Biblię, zaczęli uprawiać rolę. Teraz musimy być pionierami nowoczesnych technologii.

Shwed podkreśla, że choć jego firma już dawno stała się globalnym graczem na tym rynku, nie zamierza przenosić swojej siedziby, która mieści się w Tel Awiwie. Tam na miejscu oraz na stronie internetowej firmy można zobaczyć wymowną mapę świata, na której w czasie rzeczywistym odnotowywane są ataki cybernetyczne różnych rodzajów.

Wojna bez reguł

Na razie większość z nas to cyberimigranci, dorastająca młodzież to tzw. cybernatives, czyli urodzeni w cyberprzestrzeni – mówi wysoki przedstawiciel izraelskiej armii. – Cyberprzestrzeń jest tworzona przez człowieka, nie ma w niej żadnego porządku, żadnego ładu, żadnego prawa, żadnej topografii. Nic nie ma charakteru linearnego.

Cyberprzestrzeń rozszerza się w tempie, jakiego nie potrafi ogarnąć pojedynczy człowiek. Już dzisiaj obejmuje około 4 mld urządzeń, a dosłownie za kilka lat będzie ich dziesiątki czy setki miliardów. W cyberprzestrzeni istnieją wrogowie i z nimi trzeba walczyć, ale metody tej walki nie są opisane, są wypracowywane cały czas, na żywo. – Nie ma żadnych reguł wojny cybernetycznej, nie można w niej zastosować metod walki znanej choćby z lat, jakie spędziłem w izraelskich siłach powietrznych – podkreśla ten sam oficer.

Cyberkonflikty wymykają się definicjom. Nie wiadomo, kiedy jest pokój, a kiedy wojna, niełatwo przypisać odpowiedzialność wrogowi – czy to państwu, czy jakiejś strukturze pozapaństwowej, która może przecież działać na zlecenie państwa. Nie bardzo wiadomo, jaki stopień zagrożenia obowiązuje. Państwo ma jednak obowiązek obrony i w tej wojnie. Trzeba więc zaplanować niezbędną architekturę bezpieczeństwa – to pierwsze zadanie państwa. Drugie to stworzenie specjalnego ekosystemu biznesowego i politycznego, który w przypadku Izraela od mniej więcej dekady umożliwia gwałtowny rozwój sektora wysokich technologii.

Izrael jest małym terytorialnie krajem, liczącym niecałe 8 mln mieszkańców, na dodatek cały czas mocno odizolowanym od sąsiadów, wśród których nie brak wrogów marzących o jego unicestwieniu. Poczucie izolacji pogłębia odległość od zaprzyjaźnionych państw, USA i Europy. Ale te negatywne czynniki w przypadku Izraela paradoksalnie okazały się korzystne dla rozwoju branży wysokich technologii, szczególnie z dziedziny cyberbezpieczeństwa.

Cyberżołnierze

Izrael jest prawdopodobnie najczęściej atakowanym krajem świata, także w cyberprzestrzeni. To właśnie poczucie zagrożenia dla państwa znakomicie motywuje do rozwoju systemów obronnych. Izraelczycy, tak jak w przypadku tradycyjnej obrony, muszą mieć przewagę nad sąsiadami, aby przetrwać. A w dziedzinie cyberbezpieczeństwa muszą być daleko przed nieprzyjaciółmi.

Jest nas mało, ale to oznacza, że wszyscy się dobrze znamy – przekonują Izraelczycy. Każdy jest w stanie kogoś polecić i dlatego do sektora cyberbezpieczeństwa trafiają wyszukiwani przez państwo czy biznes najlepsi z najlepszych. Skupimy na niewielkim obszarze, np. w aglomeracji Tel Awiwu oraz w Beer Szewie na pustyni Negew, wszystkie możliwe agencje rządowe, militarne i wywiadowcze związane z cyberprzestrzenią, a wokół nich powstaną całe parki kreatywności wszelkich możliwych koncernów IT i towarzyszących im start-upów. Ber Szewa na pustyni, gdzie taki park powstał, to prawdziwy pionierski projekt, taki syjonizm XXI w.

Kręgosłup izraelskiej transformacji technologicznej to armia i wywiad. Wojsko zainwestowało w ludzi, którzy po odejściu z czynnej służby zakładają i kierują cyberfirmami. Armia ma z nimi stały kontakt, ponieważ pozostają w jej rezerwie. Wojskowi korzystają też z powszechnego poboru dla mężczyzn i kobiet – potencjalnych cyberżołnierzy wyszukują już w szkołach średnich. Szczególnie pieczołowicie wyławiane są młode ultratalenty, które szybko przejmuje armia i wprowadza w tajniki operacyjne oraz daje niezwykle zaawansowane wykształcenie, równorzędne z tym, które oferują najlepsze uczelnie świata. Rocznie w ten sposób do służby trafia nawet 300 młodych ludzi, którzy pracują w państwowych strukturach kilka lat. Potem zasilają firmy większe lub mniejsze, wszyscy gdzieś znają się ze służby, a wojsko i wywiad wie, jaką wiedzą dysponują i jak z nich korzystać, nawet po odejściu do biznesu.

Wielu z nas pracowało w supertajnej Jednostce 8200, o której istnieniu wiadomo dopiero od niedawna – mówi izraelski minister nauki i innowacji Avi Hasson, który w kolejnych rządach odpowiada za wspieranie sektora wysokich technologii. Państwo, jak podkreśla minister, aktywnie wspiera sektor, zaprasza do Izraela globalne koncerny, zachęca własnych obywateli do kreowania nowych firm. Aby to się udało, państwo musi na siebie wziąć sporą część odpowiedzialności finansowej. Ale nawet nieudane start-upy są lekcją operowania na tym niezwykłym rynku i dlatego często ich twórcy po klapie zaczynają od nowa.

W owianej legendą Jednostce 8200 pracował wspomniany wcześniej Gil Shwed, założyciel Checkpointu. Jednym z dowódców Jednostki 8200 był Nadav Zafrir, dzisiaj szef firmy Team8, która jest czymś na kształt grupy kreacyjnej pracującej nad rozwiązaniami przyszłości w cyberbezpieczeństwie. To konsorcjum kilku potężnych koncernów IT.

– 2016 r. zapamiętamy jako definiujący zagrożenie cybernetyczne. Wybory amerykańskie, unieruchomienie elektrowni na Ukrainie, atak na system finansowy SWIFT w Azji Południowej, blokada internetu na dużym obszarze Ameryki Północnej – wszystko to uświadomiło nam skalę zagrożenia – zauważa były dowódca Jednostki 8200. Izraelscy eksperci podkreślają zgodnie: zagrożenie nie dotyczy jedynie sieci. Gwałtowny rozwój technologii cyfrowych, które sterują niemal wszystkimi dziedzinami życia, sprawia, że cyberbezpieczeństwo dotyka podstaw naszej cywilizacyjnej egzystencji. Już niedługo do sieci zostanie przyłączonych kilkaset miliardów urządzeń i każde z nich będzie narażone na atak.

Cybertechnologie zmieniają nie tylko świat technologii, ale też politykę i dyplomację. Izrael jest przykładem wykorzystania rozwoju high-tech do przełamania tradycyjnej izolacji politycznej. Dzisiaj chętnie otwierają tu przedstawicielstwa dziesiątki globalnych koncernów technologicznych. Kapitał inwestycyjny ściągany jest nie tylko z Zachodu, również z Chin. Jednocześnie kraje, takie jak Indie, Korea Południowa, Japonia, szczególnie zagrożone atakiem w cyberprzestrzeni przez swoich sąsiadów, zawierają nowego typu sojusze z Izraelem – korzystają z izraelskiej technologii lub ją współtworzą. Dzisiaj jedna piąta światowych inwestycji w cyberbezpieczeństwo to inwestycje w Izraelu, który aż połowę swojego eksportu zawdzięcza sektorowi wysokich technologii.

Przyszłość już się zaczęła

Ten błyskawiczny rozwój ma oczywiście swoje drugie i trzecie oblicze. Podstawowy problem dotyczy równowagi między nowymi i tradycyjnymi sektorami gospodarki. Przesadne oparcie się na sektorze high-tech może stworzyć niebezpieczeństwo monokultury gospodarczej, ponadto w tym sektorze nie znajdzie dla siebie miejsca wielu słabiej wykształconych obywateli. Z powodów demograficznych szybko rośnie liczba młodych żydowskich ortodoksów (haredim) oraz Arabów, którzy nie korzystają z dobrodziejstw nowej gospodarki. Arabowie, choć coraz częściej kończą dobre techniczne uczelnie, nie służą w armii i nie mają dobrego kontaktu z żydowskimi rówieśnikami, którzy angażują się w sektor wysokich technologii.

Tak czy owak tempo cybertransformacji Izraela jest piorunujące. Cały kraj stał się laboratorium, w którym współpracują państwo, wojsko, wywiad, biznes, świat akademicki i inne sfery. – To jak wspólne poszukiwanie nowego leku – mówi jeden z założycieli CyberSpark, eksperymentalnego obszaru w Beer Szewie. Miasto na pustyni Negew stało się laboratorium myśli cybernetycznej. Ale błąd popełnią ci, którzy uznają, że cyberbezpieczeństwo to jedynie sprawa dla wąskiej grupy informatyków czy inżynierów. Myślenie o przyszłości cywilizacji w cyberprzestrzeni dotyczy wszystkich dziedzin życia, dlatego w Izraelu uruchomiono już interdyscyplinarne studia nad cyberprzestrzenią, w które mogą zaangażować się również humaniści.

W tym sensie w Izraelu przyszłość już dawno się zaczęła. I nie jest to tylko slogan reklamowy jednej z tamtejszych firm high-tech.

***

Jacek Stawiski jest szefem redakcji Świat w TVN24 BiS.

Polityka 13.2017 (3104) z dnia 28.03.2017; Świat; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Cybersyjonizm"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną