Białorusini protestowali na ulicach największych miast. Zatrzymano kilkaset osób
Białoruskie siły specjalne OMON spacyfikowały demonstrację w Mińsku, zanim jeszcze wyruszyła w zwartym szyku. Uzbrojeni funkcjonariusze z pałkami, nowoczesne armatki wodne, samochody, do których wpychano zatrzymanych – taki był dziś widok w stolicy Białorusi.
Lokalne niezależne źródła podają, że mogło dojść do zatrzymania nawet 240 osób. Białoruś obchodzi Dzień Wolności, 99. rocznicę utworzenia pierwszego państwa, Białoruskiej Republiki Ludowej. Tradycyjnie tego dnia odbywają się marsze i demonstracje.
Tradycyjnie władza Aleksandra Łukaszenki zabrania ich organizowania. W tym roku także: jak komentują białoruscy opozycjoniści, ocieplenie relacji z Unią Europejską zaowocowało tym, że przeciwko pokojowo maszerującym posłano najnowszą generację armatek wodnych. A wszystko w tym samym czasie, gdy w Rzymie liderzy Unii Europejskiej rozmawiali o wolnej i zjednoczonej Europie.
To był dzień próby
Demonstracje na Białorusi trwają od wielu tygodni, były skierowane początkowo przeciwko dekretowi prezydenta, nakładającemu kary na niepracujących obywateli. Niemal natychmiast ludzie włączyli do arsenału haseł także wezwania do ustąpienia prezydenta. Łukaszenka początkowo nie reagował.
Następnie zawiesił wykonanie dekretu. A kiedy demonstracje nie ustawały, nawet rosły w siłę, zaczęły się aresztowania. Do więzień trafili opozycjoniści: Anotolij Lebiedźka, Juraś Hubarewicz, Paweł Siewiaryniec i Witalij Rymaszeuski. Było jasne, że idzie do zwarcia.
Uladzimir Nialajeu, szef kampanii społecznej „Mów prawdę!”, kandydat na prezydenta Białorusi w 2010 r., został oskarżony i miał się stawić przed sądem.