Ile kosztuje Francja
Bogactwo i korupcja to tematy, które zdominowały francuską kampanię prezydencką.
Wszystkie wybory w V Republice cechował prosty dylemat: albo prawica (gaulliści i ich następcy, dziś republikanie), albo lewica (socjaliści). Po historycznie niskich notowaniach socjalistycznego prezydenta François Hollande’a logicznym jego następcą powinien być ktoś z republikanów. Partia zorganizowała więc prawybory, które dość niespodziewanie wygrał François Fillon, były premier za poprzedniego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego.
Fillon z pewnym napuszeniem podkreślał swoje wartości: bezwzględna uczciwość, powaga, dbałość o fundusze publiczne, oszczędność, a nawet pobożność. Według niego odpowiedzialny polityk nie może sobie pozwolić, by ciążyło na nim najmniejsze nawet podejrzenie. „Kto mógłby sobie wyobrazić generała de Gaulle’a poddanego dochodzeniom?” – mówił, kiedy walczył ze swym rywalem, poprzednim prezydentem Sarkozym, przeciw któremu toczy się właśnie postępowanie o nielegalne przyjmowanie pieniędzy na kampanię.
I nagle bomba. Tygodnik satyryczny „Le Canard Enchaîné” podał, że Fillon na stanowisku asystentów parlamentarnych fikcyjnie zatrudniał żonę i dzieci, a suma ich wynagrodzeń sięgała setek tysięcy euro. Co więcej, jego żona pobrała 100 tys. euro honorariów z renomowanego miesięcznika literackiego, choć redaktor naczelny nigdy o niej nie słyszał.
Nigdy wcześniej prokuratura nie prowadziła postępowania przeciw oficjalnemu kandydatowi na najwyższe stanowisko w państwie. Wydawało się oczywiste, że Fillon zrezygnuje – tak jak szef jego kampanii wyborczej – tymczasem wybrał najgorszą linię obrony: nie tylko wszystkiemu zaprzecza, lecz jeszcze atakuje wymiar sprawiedliwości, oskarża urzędującego prezydenta i media o spisek polityczny.