Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trump zapowiada „największą w historii redukcję podatków”

Tak naprawdę ostatnim bezdyskusyjnym okresem ekonomicznego boomu w USA były rządy demokratycznego prezydenta Billa Clintona – który podatki podwyższył. Tak naprawdę ostatnim bezdyskusyjnym okresem ekonomicznego boomu w USA były rządy demokratycznego prezydenta Billa Clintona – który podatki podwyższył. Molly Adams / Flickr CC by 2.0
Trump idzie śladem swoich republikańskich poprzedników: Ronalda Reagana i George′a W. Busha, którzy też obniżali podatki, twierdząc, że przypływ dobrobytu „uniesie w górę wszystkie łodzie”.

W porozumieniu z republikanami w Kongresie Donald Trump przedstawił plan reformy systemu podatkowego, zgodny z zapowiedziami ze swojej kampanii wyborczej. Sprowadza się on głównie do obniżki podatków, która ma – według wyznawanych przez GOP dogmatów fiskalnego konserwatyzmu (ekonomicznego neoliberalizmu) – przyspieszyć wzrost gospodarki. Cięcia podatków dotyczyłyby szczególnie biznesu. Najwyższy próg podatków od korporacji obniżono by z 35 do 20 proc., a od firm, których właściciele rozliczają się z podatków indywidualnie, jako jednostki – 25 proc.

Ta ostatnia kategoria, obejmująca głównie drobne przedsiębiorstwa i profesjonałów pracujących na własny rachunek, to przeważająca większość amerykańskiego biznesu. Indywidualni obywatele też mają zyskać, gdyż podwojone zostaną obecne odpisy podatkowe, choć nie wiadomo jeszcze, jak bardzo, gdyż administracja Trumpa chce jednocześnie zlikwidować niektóre zwolnienia podatkowe.

Skorzystają tylko najbogatsi?

Według Trumpa na proponowanych zmianach ma ogromnie skorzystać klasa średnia, której dochody od lat stoją w miejscu i której część doznała deklasacji, zwłaszcza po kryzysie 2008 roku. „Sprzedając” swój plan, prezydent grubo przesadził, zawyżając np. obecne płatności fiskalne od korporacji, ponieważ dzięki rozmaitym ulgom, upustom i lukom w kodeksie płacą oni de facto podatki nie 35-proc., a ok. 27-proc., co jest średnią dla krajów OECD. Podważa to wiarygodność jego zapowiedzi, że plan pomoże głównie średniakom.

W rzeczywistości jego reforma przyniesie złote jaja najzamożniejszym Amerykanom. Nie tylko dzięki proponowanym cięciom podatków od biznesu. Plan przewiduje bowiem także likwidację podatku od spadków, nazywanego przez republikanów „podatkiem od śmierci”.

Reklama