Wielka słabość wielkiego sojusznika
Amerykańska armia dawno nie była w tak fatalnym stanie
Gdyby chcieć opisać wszystkie problemy wszystkich rodzajów sił zbrojnych USA, ten artykuł musiałby mieć postać wielotomowej encyklopedii. Od strategicznych rakiet atomowych po osobiste uzbrojenie szeregowca piechoty – problemy są wszędzie.
I nie chodzi tylko o uzbrojenie, przestarzałe w wielu obszarach w porównaniu z głównymi rywalami Ameryki. Chodzi przede wszystkim o gotowość i liczebność wojska, które ma chronić interesy jedynego prawdziwie globalnego mocarstwa i na którym i my polegamy w zakresie bezpieczeństwa. Waszyngton dopiero po wielu latach alarmistycznych sygnałów z wojska zaczął dostrzegać problem. Ale zanim załata dziury i odzyska pewność technologicznej przewagi, minie najmniej dekada.
Trzy razy o
Outgunned, outranged and outdated – te trzy słowa wybrzmiały echem gromów na Kapitolu, kiedy w lutym tego roku na posiedzeniu komisji sił zbrojnych Izby Reprezentantów wypowiedział je gen. Daniel Allyn, zastępca szefa sztabu sił lądowych, czyli US Army. Generał opisywał dramatyczny stan wyszkolenia, wyposażenia i ukompletowania kadrowego jednostek tworzących najliczniejszy rodzaj sił zbrojnych USA. I był to kolejny raz, kiedy wojskowy uświadamiał politykom, że światowy hegemon jest nim już tylko w ich marzeniach. Bo „outgunned” oznacza, że ustępuje rywalom siłą ognia, „outranged” – że przegrywa pojedynek na zasięg uzbrojenia, „outated” – że broń, którą ma, jest przestarzała.
Generał Allyn oczywiście miał nadzieję, że wraz z nadejściem nowej administracji pojawia się szansa na zmiany. I rzeczywiście, zapowiedzi Donalda Trumpa były bombastyczne – chciał więcej żołnierzy, więcej samolotów, okrętów i najlepszej broni, jaką jest w stanie dostarczyć najlepszy na świecie przemysł obronny.