Nie mam się czego bać – powiedziała w rozmowie z magazynem „ELLE”. – Gdy idę ulicą, nigdy mi się nie zdarzyło, by ktoś odniósł się do mnie wrogo”. Wręcz przeciwnie, ludzie ją poznają i podchodzą, by podziękować za to, co robi. A sprzedawcy na targu wybierają dla niej najlepsze jabłka. Jednak ta najbardziej dziś znana kobieta w Rumunii ma niemało wrogów, bo wielu jest tych, których ściga. Laura Codruta Kovesi jest szefową Krajowej Dyrekcji Antykorupcyjnej (DNA) o bardzo szerokich kompetencjach śledczych. I trafiła właśnie w sam środek rumuńskiej wojny o wymiar sprawiedliwości.
Od kiedy cztery lata temu stanęła na czele DNA, ściganie korupcji w Rumunii nabrało powagi. Od dawna czekano na to zwłaszcza w Unii Europejskiej, gdzie uważano tę plagę za największą słabość rumuńskiego państwa. Prokurator Kovesi doprowadziła już do postawienia przed sądem niezliczonych samorządowców, parlamentarzystów i ministrów różnych partii, jednego z sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a nawet urzędującego wówczas premiera Victora Pontę. Teraz prowadzi dochodzenie przeciw byłemu premierowi Sorinowi Grindeanu. Liderzy rządzącej obecnie Partii Socjaldemokratycznej zarzucają jej, że szczególnie uwzięła się na ich postkomunistyczne środowisko. Ale ofiarą DNA padł ostatnio również Vasile Blaga, lider liberałów – głównej partii opozycyjnej, postawiono mu poważne zarzuty.
Już w 2015 r. akty oskarżenia skierowane przez DNA do sądu objęły osoby podejrzane o wzięcie łapówek na łączną sumę 431 mln euro. Według sondaży 61 proc. mieszkańców Rumunii ufa DNA. Kierująca nią Kovesi dostała już kilka nagród i odznaczeń krajowych i zagranicznych, w tym francuską Legię Honorową i szwedzką Gwiazdę Polarną. A sama gwiazda rumuńskiej walki z korupcją na pytanie dziennikarki magazynu „ELLE”, czy nie żal jej czasem trochę skazanych, wzrusza ramionami: „Wiem, że działam uczciwie, i nie mam czego żałować”.