Na rysunku w „New York Timesie” Mueller jako gigantyczny aligator podkrada się od tyłu do niczego niepodejrzewającego Trumpa, który nuci pod nosem: „Jestem w zasadzie nietykalny”. A satyryk Jimmy Fallon śpiewa piosenkę, pastisz „Santa Claus is Coming to Town” sławiący Muellera jako Świętego Mikołaja przynoszącego prezydentowi niemiłe prezenty. Chodzi o specjalnego prokuratora, który nadzoruje śledztwo w sprawie prób wpłynięcia przez Rosję na wynik wyborów w USA. W dużej mierze to od niego zależy, jak długo Donald Trump przetrwa w Białym Domu.
1 grudnia prokurator Mueller ogłosił, że były doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego gen. Michael Flynn został oskarżony o składanie fałszywych zeznań dla FBI na temat swego spotkania z Siergiejem Kisljakiem, rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie. Generał przyznał się do winy i obiecał współpracę. Dochodzenie ma wyjaśnić, czy agenci Rosji, którzy w czasie kampanii wyborczej w USA starali się zaszkodzić Hillary Clinton, włamując się do komputerów Partii Demokratycznej, uzgadniali swe działania ze sztabem kandydata republikanów.
Flynn był w czasie kampanii jednym z najbardziej zaufanych ludzi Trumpa. Nowy prezydent zwolnił go dopiero w lutym, pod naciskiem wiceprezydenta Mike’a Pence’a – gdyż generał okłamał go w sprawie spotkania z Kisljakiem. Trump jeszcze po dymisji bronił Flynna, prosząc ówczesnego szefa FBI Jamesa Comeya, by zostawił go w spokoju.
Za składanie fałszywych zeznań dla FBI grozi pięć lat więzienia. Aby uzyskać złagodzenie kary, Flynn musi więc istotnie pomóc Muellerowi w śledztwie, czyli powiedzieć mu, co wie o udziale innych Trumpistów. Generał może np. obciążyć syna prezydenta Donalda juniora i zięcia Jareda Kushnera, którzy w czerwcu spotkali się w Nowym Jorku z rosyjską prawniczką powiązaną z Kremlem.