Podczas wczorajszego głosowania Katalonia niemal rozpadła się na pół. Wyniki wyborcze, które spływały po zamknięciu komisji, w pełni ukazały ogromną skalę społecznej polaryzacji. Co czwarty wyborca oddał swój głos na otwarcie przeciwstawiającą się separacji regionu Ciudadanos, której liderem jest młoda i energiczna Ines Arrimadas. Partia uzyskała najlepszy wynik w tych wyborach, zdobywając 37 mandatów. Bez wątpienia jest to wynik szczególny, po raz pierwszy w potransformacyjnej historii regionu partia nienacjonalistyczna zdobyła najlepszy wynik. Jednak – jak zauważył lider katalońskich ludowców, Xavier García Albiol – „liderka Ciudadanos wygrała, ale tylko na pięć minut”. Mimo historycznego sukcesu Arrimadas nie będzie dane stworzenie rządu, ponieważ pozostałe partie prohiszpańskie – ludowcy i socjaliści – poległy, zdobywając odpowiednio 4 i 17 miejsc.
Katalonią raz jeszcze ma rządzić ta sama proniepodległościowa koalicja, gotowa powtórzyć działania, które doprowadziły do obecnego kryzysu i przedwczesnych wyborów. Problem w tym, że przeciw ponad 26 przedstawicielom tych ugrupowań (z ich liderami na czele) toczą się postępowania sądowe. Tworzenie rządu w obecnych okolicznościach jawi się jako zadanie nader karkołomne.
Artykuł 155 kładzie się cieniem na zwycięstwie nacjonalistów
Przeprowadzenie nielegalnego referendum oraz próba proklamacji niepodległości Katalonii w październiku zmusiły rząd Mariano Rajoya do uruchomienia artykułu 155 konstytucji hiszpańskiej, który przewiduje w takich wypadkach rozwiązanie parlamentu lokalnego wraz z autonomią oraz odpowiedzialność karną sprawców.