Zwrot Kima ku Korei Południowej. Będzie przełom?
Kim Dzong Un przywraca gorącą linię między Północą a Południem
Jak po nocy przychodzi dzień, tak w stosunkach między Koreami po głębokim kryzysie następuje gwałtowne odprężenie. Na początek nowego roku Kim Dzong Un wydał rozkaz przywrócenia gorącej linii między Północą a Południem (telefony milczą od dwóch lat) i wspomniał o możliwości wysłania północnokoreańskich sportowców na organizowane przez Południe igrzyska zimowej olimpiady, które zaczynają się w lutym.
Ten sam Kim Dzong Un w ostatnich miesiącach specjalizował się w testach bomb jądrowych, rakiet do ich przenoszenia i opowieściach o rychłej wojnie. Teraz chciałby się z kuzynami z Południa układać.
Kim chce rozmawiać z Koreą Południową
Zwrot może dziwić, bo stereotypowo uważa się Kima za przywódcę niezrównoważonego i odklejonego od rzeczywistości. Baczni obserwatorzy radzą jednak, by nie ulegać stereotypom. Kim prowadzi wyrachowaną politykę, za co cenę płacą jego poddani. Dysponując państwem o bardzo skromnym potencjale gospodarczym, rzucił wyzwanie USA, a największe mocarstwo w dziejach nie może sobie z nim dać rady. To raczej amerykański prezydent Donald Trump, z zapowiedziami zrobienia z Kimem porządku, wypada mało wiarygodnie. Także Chiny i Rosja niewiele mogą zdziałać, by zdyscyplinować utrzymywanego przez siebie sąsiada. Trzeba jakiejś zręczności, by taki stan rzeczy utrzymać.
Kim znajdzie na Południu partnera do rozmów, bo rządzący od maja prezydent Moon Jae-in szedł do wyborów z obietnicą zbliżenia obu krajów i zaprasza do udziału w igrzyskach (w 1988 roku Kim Ir Sen, ówczesny przywódca Korei Północnej, swoich atletów na letnie zawody nie puścił). Pole do poprawy jest spore, na ponowne uruchomienie czeka np.