Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy czeka nas drugie referendum w sprawie brexitu?

Na razie nadal obowiązuje mantra premier May: „Brexit means Brexit”. Na razie nadal obowiązuje mantra premier May: „Brexit means Brexit”. Jamie Street / Unsplash
Niech się jednak nie cieszą zwolennicy pozostania Królestwa w Unii. Propozycja Nigela Farage′a ma za zadanie dobić „remainersów”.

Eurodeputowany Nigel Farage, orędownik wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i polityczny przyjaciel prezydenta Trumpa, ogłosił, że jest za drugim referendum w sprawie brexitu. Niech się jednak nie cieszą zwolennicy pozostania Królestwa w Unii. Farage nie jest ich koniem trojańskim w obozie brexitowców. Przeciwnie, chce dobić „remainersów”.

Kalkulacja Farage’a jest prosta

Drugie referendum powinno się odbyć po ogłoszeniu warunków wyjścia UK z UE. Także wówczas, gdy do porozumienia Londynu z Unią nie dojdzie. Wtedy wynik referendum jasno pokaże, jaka jest wola obywateli. A Farage, zażarty przeciwnik obecności Wielkiej Brytanii w UE, który karierę polityczną zaczynał w Partii Konserwatywnej, jest pewny, że drugie referendum przyniesie jeszcze większe zwycięstwo „niepodległościowcom”.

Tyle że najnowsze sondaże na Wyspach pokazują inny obraz. W połowie grudnia przewaga zwolenników pozostania w UE nad breksitowcami wzrosła do dziesięciu procent (51:41). W innym sondażu aż 50 proc. pytanych opowiedziało się za referendum.

Byli wśród nich nie tylko fani zmiażdżenia obozu proeuropejskiego, ale też przekonani zwolennicy zrobienia wszystkiego, co tylko można, by w Unii pozostać. Ich głosem jest dziś choćby Tony Blair. Dlatego atakuje go Farage: zróbmy to drugie referendum, by raz na zawsze uciąć lamenty i biadolenia takich jak Blair.

Dwie główne siły polityczne: opozycja laburzystowska i rządzący konserwatyści, z poparciem drugiego referendum się jednak nie spieszą. Mimo że na stronie internetowej parlamentu brytyjskiego wiszą już cztery petycje na tak. Pod największą zebrano 130 tys.

Reklama