Premier Szwecji Stefan Löfven jest „wstrząśnięty” skalą molestowania kobiet, ujawnioną w trakcie kampanii #MeToo. Dlatego zapowiedział, że nowa ustawa w tej sprawie będzie gotowa jeszcze tego lata. A w niej m.in.: kontrowersyjny projekt ustawy przewiduje, że wszystko, na co partner(ka) wyraźnie nie wyrazi zgody w stosunkach intymnych, będzie odtąd traktowane jako gwałt. I to nawet jeśli kobieta zmieni zdanie w trakcie odbywającego się za jej wcześniejszym przyzwoleniem aktu.
Nie ma jednak gwarancji, że nowe prawo zostanie przyjęte przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi. Powodem zwłoki są kontrowersje wśród prawników, co oznacza choćby określenie „przyzwolenie na seks” i jak powinna wyglądać forma takiego przyzwolenia. Po szwedzku przyzwolenie (samtycke) oznacza godzenie się na czynności, które w innych okolicznościach mogłyby być karalne.
W języku prawniczym istnieje na to łacińska sentencja volenti non fit iniuria, co się na polski tłumaczy „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Grający w hokeja z góry się godzi (przyzwala), że przeciwnik będzie go ostro atakował ciałem (nazywa się to bodiczkowaniem) i spychał na bandę, narażając na kontuzje, bez konsekwencji prawnych takiego działania. Taki przykład pada w obecnej dyskusji – w końcu w Szwecji hokej jest dyscypliną narodową. Seks jest też swego rodzaju grą ciałem. Czasem dochodzi nawet do okrutnych praktyk, o których można było czytać w popularnej w ostatnich latach książce „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Pojawia się też argument, że przypadki molestowania seksualnego, czy wręcz gwałtu, są trudne do udowodnienia przez sądem, ponieważ z zasady brak jest wiarygodnych dowodów. Wygląda więc na to, że entuzjazm premiera Löfvena tu może nie wystarczyć.
Kłopoty Casanovy
W Szwecji do zaostrzenia norm przymierzano się już po skandalu obyczajowym związanym z twórcą WikiLeaks Julianem Assange’em. U szczytu swojej popularności przyjechał on do Szwecji, uważając ten kraj za ostoję wolności mediów. Latem 2010 r. został zatrzymany przez policję i oskarżony o molestowanie seksualne oraz gwałty. Ofiary Assange’a, 26-letnia Anna i 31-letnia Maria (ich nazwisk nie ujawniono), nie miały początkowo zamiaru skarżyć go o gwałty. Same wdały się w ten romans. Zgłosiły się na policję, ponieważ chciały zmusić go do poddania się testom na AIDS. Jak twierdziły kobiety, Assange, mimo wcześniejszych zapewnień, nie używał prezerwatyw, ściągając je w trakcie stosunków. Był także aktywny seksualnie, kiedy kobiety zasypiały i nie mogły w pełni kontrolować jego zachowań. Podobne przypadki są dziś masowo ujawniane w ramach światowej kampanii #MeToo.
Assange, oprócz odsłaniania tajemnic i narażania się możnym tego świata, znany był wcześniej jako Casanova. W Szwecji nie wziął pod uwagę, że czyny, jakie zarzucały mu kobiety, ścigane są z urzędu. Prokuratura, po zakończonym przez policję śledztwie, wystąpiła z aktem oskarżenia niezależnie od woli kobiet. Zaskoczony takim obrotem spraw Assange zmienił zdanie o Szwecji, nazywając ją Arabią Saudyjską feminizmu. I uciekł do Londynu, wybierając więzienie w ambasadzie Ekwadoru, chociaż oficjalnie nazywa się to azylem.
Przypadek Assange’a zradykalizował opinię publiczną w Szwecji, zwłaszcza nastawienie kobiet. Już wcześniej domagały się one lepszej ochrony przed seksizmem, związaną z nim przemocą, także domową. I poprawy bezpieczeństwa niezależnie od miejsca, w którym by się znajdowały, także w ciemnych zaułkach. Jednak proces ustawodawczy w Szwecji jest wyjątkowo długi i nowe akty prawne nie powstają nocą w parlamencie. Od prawie czterech lat rządzi krajem koalicja, socjaldemokraci i zieloni, która sama nazywa się „feministycznym rządem”. Jej polityka, nawet zagraniczna, też opatrywana jest przymiotnikiem „feministyczna”. Trzeba było jednak dopiero #MeToo, żeby prace nad ustawą ponownie się ożywiły, co zresztą przyznał sam premier.
Kara dla klienta
Idea zaostrzania prawa w tej dziedzinie budzi jednak w Szwecji liczne wątpliwości, szczególnie co do skuteczności takich rozwiązań. Podczas kampanii #MeToo szwedzką opinię bulwersowała sprawa o gwałt tocząca się przed jednym z podsztokholmskich sądów. Trzech młodych mieszkańców tamtejszych slamsów oskarżono o zbiorowy gwałt na młodej narkomance. Reprezentująca kobietę bardzo znana adwokatka Elisabeth Massi Fritz twierdziła, że był to najbardziej okrutny i bezwzględny gwałt, z jakim miała do czynienia w ostatnim ćwierćwieczu. Mimo że na ubraniu kobiety znaleziono ślady spermy oskarżonych, to jednak ich obrońcy udało się przekonać sąd rejonowy (przewodniczyła kobieta), że ofiara sama jest sobie winna, ponieważ dała przyzwolenie na seks oralny w zamian za dostarczenie jej kokainy.
W uzasadnieniu wyroku sąd ostro jednak skrytykował policję za przewlekłe śledztwo, które nie dostarczyło wystarczającego do skazania materiału dowodowego. Uczestniczki kampanii #MeToo, oburzone wyrokiem, wyrażały solidarność z kobietą. Zebrano prawie sto tysięcy podpisów pod listem protestacyjnym. W Sztokholmie i w kilku innych większych miastach odbyły się też manifestacje z wyrazami poparcia dla zgwałconej, która podtrzymuje, że zmuszono ją do seksu siłą.
Obawy przed nieskutecznością zapowiadanej ustawy wiążą się także z doświadczeniami innego restrykcyjnego rozwiązania już sprzed 20 lat, czyli kryminalizacji kupowania seksu – w Szwecji karze się klientów, a nie prostytutki. Rząd wciąż jest z tego dumny i podkreśla, że Szwecja pierwsza na świecie wprowadziła takie rozwiązanie. Wywołało ono zresztą zainteresowanie w wielu krajach. Kilka z nich, ostatnio Francja, przyjęło podobne prawo. Nawet w Watykanie zorganizowano międzynarodową konferencję, na której papież Franciszek bardzo chwalił Szwecję z tego powodu.
Praktycy mają jednak odmienne zdanie niż szwedzki rząd i papież. Zmieniły się tylko formy prostytucji, twierdzą. A rynek przeniósł się z ulicy do internetu. Simon Häggström, kierujący sztokholmską policją obyczajową, napisał ostatnio książkę „Ustawa widmo”, która już w tytule ocenia ten akt prawny. Zdaniem policjanta w samym Sztokholmie istnieje ok. 200 domów publicznych, w których więzione są cudzoziemki, głównie Rumunki. Często nie wiedzą nawet, gdzie się znajdują, pisał Häggström, który przed kilkoma laty zasłynął ujęciem prokuratora krajowego na próbie kupna seksu w jednym ze sztokholmskich hoteli.
Nadchodzi zmiana kulturowa
Zapowiadane zaostrzenie norm obyczajowych może dać podobny efekt jak ustawa zabraniająca kupowania seksu, uważa Hanna Gustafsson z opiniotwórczego serwisu internetowego Politism. Zmiany ustawowe nie rozwiążą jej zdaniem zasadniczych problemów, jakimi są przemoc wobec kobiet, wykorzystywanie przewagi zawodowej lub innych form uzależnienia czy też zwykła bezradność ofiar. Kobiety często nie zawiadamiają o gwałtach, jeśli nie wiążą się one z przemocą fizyczną. Boją się, że organy ścigania zlekceważą ich skargi lub uznają, że same sprowokowały gwałt wyzywającym strojem lub nieostrożnością.
Zdarzenia opisywane pod hasztagiem #MeToo są pełne opisów podobnych sytuacji. To co byłoby bardziej potrzebne, to zmiany kulturowe, uważa publicystka. Nie chodzi o to, żeby było więcej wyroków skazujących, lecz mniej gwałtów i innych przestępstw o charakterze seksualnym. Najważniejsza jest dyskusja, tworzenie kultury współżycia seksualnego, w której opisywane ostatnio przypadki będą eliminowane. Zdaniem Gustafsson taka zmiana już się zaczęła właśnie dzięki kampanii.
W szwedzkim parlamencie i głównych mediach panuje jednak zgoda co do potrzeby zaostrzenia prawa. Nawet przewodnicząca najbardziej konserwatywnej partii, chrześcijańskiej demokracji Ebba Busch Thor uważa, że w szwedzkim społeczeństwie wciąż dominują szkodliwe struktury patriarchalne, z którymi trzeba walczyć.
Patrząc na te szwedzkie przymiarki z polskiej perspektywy, można jednak dojść do wniosku, że nasze prawo już wcześniej dość szeroko zdefiniowało przestępstwa o charakterze seksualnym i obyczajowym, zwłaszcza gwałt. Przykładem może być tocząca się przed kilkoma laty w polskim parlamencie dyskusja o tym, czy można zgwałcić prostytutkę. Można. Także żona może być zgwałcona przez własnego męża i poniesie on za to konsekwencje.
Jak wynika ze statystyk, Polki jednak rzadziej niż w innych krajach korzystają z ochrony przed gwałtem i molestowaniem, jaką im daje prawo. Przewiduje ono karalność nadużyć seksualnych w wielu formach. Brak zgody (przyzwolenia) na obcowanie seksualne, o którym dyskutuje się dzisiaj w Szwecji, daje podstawy do skazania sprawcy takich czynów. Lepiej więc byłoby chwalić się tutaj polskimi osiągnięciami, niż wyciągać to, że jako pierwsi zaczęliśmy posługiwać się nożem i widelcem. Szwedzi tak robią.
Tomasz Walat ze Sztokholmu
***
21 lutego wraz z 8. numerem POLITYKI będzie można kupić film dokumentalny „Szwedzka teoria miłości”.