Widok przy słynnej plaży Copacabana niecodzienny: czterech mężczyzn w średnim wieku, trzech białych i jeden o korzeniach afrykańskich, trzyma transparenty. „Co Bóg mówi o gejowskim seksie?” – głosi napis na jednym z nich. Tuż obok odpowiedź: Obrzydliwy (Abominavel), Piekielny (Infernal), Deprawujący (Depravado), Sodomiczny (Sodomia). Po portugalsku pierwsze litery słów układają się w słowo AIDS. Panowie protestują przeciwko paradzie gejowskiej, która właśnie rozpoczyna się na Alei Atlantyckiej.
Jeden z nich, który przedstawia się jako Carlos, zapytany dlaczego przeszkadza mu, że ludzie kochają się różnie, wygłasza z prędkością serii z karabinu maszynowego płomienną mowę. Padają słowa: grzech, zepsucie, rodzina, słowo Boże, choroba, leczenie i wiele innych, których nie zdążyłem zanotować. Było też o „komunistach”, którzy rządzili w Brazylii i pozwolili na rozkwit „tego”.
Ostatnia sugestia zawiera dwa błędy. Pierwszy – w Brazylii w latach 2003–16 rządziła lewicowa Partia Pracujących, która nawiązywała do umiarkowanej socjaldemokracji, nie komunizmu. Drugi – komunizm realny był w sprawach obyczajowych tak purytański jak pan Carlos, i praktyki homoseksualne (np. na Kubie) były piętnowane, a osoby homoseksualne represjonowane.
Kilka dni wcześniej rozegrała się inna scena. Agresywna grupa kilkudziesięciu osób protestowała przed uniwersytetem w São Paulo przeciwko wykładowi Judith Butler, amerykańskiej feministki i guru ruchów LGBT. Elegancki 30-latek wykrzykiwał do kamery: „Protestujemy pokojowo przeciwko imperializmowi ideologii gender!”. Kobieta w średnim wieku perorowała, że Butler „opowiada się za legalizacją pedofilii, zoofilii i innych aberracji”. W tłumie rzucał się w oczy transparent: „Spalić czarownicę!