W najbliższych dniach chińska partia komunistyczna zdecyduje, czy jej sekretarzowi generalnemu i zarazem przewodniczącemu całego państwa powinno się pozwolić na dłuższe rządy niż tylko dwie pięcioletnie kadencje. W październiku zeszłego roku podczas partyjnego zjazdu ogłoszono, że kraj ma się rozwijać pod dyktando myśli Xi Jinpinga, otaczanego już kultem jednostki. Z tej perspektywy jego przedłużone rządy, choćby i dożywotnie, byłyby konsekwentnym posunięciem. Pytanie, na ile racjonalnym.
Chiny stają się supermocarstwem
Jeszcze więcej Xi ma być odpowiedzią na wyzwania, które stoją przed partią i krajem. Chiny przeskakują do najwyższej ligi, stają się supermocarstwem, zyskują interesy na całym świecie, ale moment dziejowy nie jest sprzyjający. Wyczerpuje się model, który przez prawie cztery dekady ciągnął wzrost gospodarczy – fabryki przenoszą się do krajów z tańszą siłą roboczą. Dotychczasowy model rozwoju wytworzył także szereg napięć, np. czeka się w Chinach na nieuchronne przebicie bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, bo zbudowano zbyt wiele, kupowano na kredyt i z nadzieją odsprzedaży za wyższą cenę. Za rogiem czeka jeszcze spodziewana wojna handlowa z broniącymi pozycji w biznesie i polityce USA itd.
Xi wzywa do przebudowy gospodarki, aby produkcję prowadzoną na eksport zastąpiło społeczeństwo zamożnych konsumentów. Jego ukochanym dzieckiem jest także tzw. nowy jedwabny szlak, sieć nowych powiązań infrastrukturalnych spinających z Chinami resztę Euroazji i Afryki (pomysł ma pomóc rozładować nadwyżki w przemyśle, ale w niektórych krajach, w tym w Polsce, traktowany jest z dziecięcą naiwnością, widzi się nim wór z chińskimi prezentami).