Zwykła historia
Georges Mink o tym, jak się wykorzystuje historię do politycznej walki
Jacek Żakowski: – Czy historia jest zła?
Georges Mink: – W jakim sensie?
To przez historię mamy konflikt z Niemcami o reparacje, z Ukrainą o Wołyń i Banderę, z USA, Izraelem, Żydami o udział w Zagładzie, z Rosją o półwiecze komunizmu. A jest też polsko-polska wojna o emerytury funkcjonariuszy PRL, pomniki, nazwy ulic, gwiazdki Kiszczaka i Hermaszewskiego.
Paul Valery pisał w 1931 r., że „historia jest najbardziej niebezpiecznym produktem, który stworzyła chemia intelektu”.
Bo?
Bo „upaja ludy, stwarza im fałszywe wspomnienia, powoduje przesadne reakcje, zaognia stare rany, burzy spokój, prowadzi je do delirium wielkości lub manii prześladowczej, wreszcie czyni narody rozgoryczonymi, z poczuciem wyższości, nieznośne i próżne”.
Wszystko o nas.
Nie tylko.
O nas jakby bardziej. Czy pana, jak Adama Zagajewskiego, też męczy ten historyczny mit polskiego „zamordowanego królestwa”, którego pamięci wciąż musimy bronić dużo bardziej gwałtownie niż inni?
W Paryżu mnie nie męczy. Ale obserwuję męki Polaków spowodowane działaniem mitu tworzącego polski sposób patrzenia na przeszłość. Przekonanie, że historia jest rzeczą niezwykłą.
A jest rzeczą zwykłą?
Naturalną. Coś się stało, należy to odnotować, zrozumieć, ile się da, i tyle. A nawet dobrzy polscy historycy wpadają w pułapkę nadzwyczajności historii.
Polskiej historii. Inni mają banalne historie.
To jest błąd. W Polsce często opisuje się różne zdarzenia jako polskie fenomeny, chociaż były częścią procesów globalnych.
„Geniusz Piłsudskiego”?
Oczywiście.