Masakra w liceum w miasteczku Parkland na Florydzie, gdzie w połowie lutego 19-latek zastrzelił z karabinu AR-15 17 uczniów i nauczycieli i ranił kilkanaścioro innych, przyniosła nie tylko żałobę i rozpacz, ale też olbrzymie protesty. W marcu przed Kapitolem w Waszyngtonie zebrało się ponad 200 tys. demonstrantów z całej Ameryki. Wśród nich byli też ci, którzy przeżyli.
Świat wolny od broni
Przemawiała m.in. Samantha Fuentes, która została ranna. W swojej krótkiej przemowie przewidywała, że politycy zapewne kolejny raz uznają, że broń nie stanowi problemu, a potem emocjonalnie dodała, żeby w związku z tym odważyli się spojrzeć jej w twarz. Na chwilę oderwała się od pulpitu, z nerwów zwymiotowała. Była też dziewięcioletnia wnuczka Martina Luthera Kinga, która nawiązała do słynnej wypowiedzi dziadka: „Mam marzenie, żeby (…) ten świat był wolny od broni”.
Ale twarzą protestów stała się 18-letnia uczennica liceum w Parkland Emma González. Z ogoloną głową, głębokim smutkiem i łzami spokojnie ściekającymi po policzkach Emma stała się symbolem. Jej przemówienie wywarło ogromne wrażenie. Emma wymieniła nazwiska wszystkich ofiar, a potem w ciszy stała na scenie i zaczęła mówić dopiero po upływie 6 minut i 20 sekund. Tyle czasu zabójca z bronią grasował po jej szkole.
Emma González, twarz amerykańskich protestów
To była najgłośniejsza cisza w historii amerykańskiego protestu społecznego – powtarzali amerykańscy publicyści. Mówili, że protestujące dzieciaki na czele z Emmą González naprawdę walczą o życie. Przypominali, że w rękach Amerykanów jest ok. 300 mln sztuk broni.