Sekretarz stanu Mike Pompeo przedstawił plan nowej polityki USA wobec Iranu, precyzujący, czym administracja Donalda Trumpa zamierza zastąpić zawarte w 2015 roku porozumienie nuklearne z tym krajem, czyli tzw. JCPOA (ang. skrót od: Wspólny Wszechstronny Plan Działania), z którego amerykański prezydent niedawno się wycofał.
Iran, jak powiedział szef amerykańskiej dyplomacji, ma ostatecznie zrezygnować z planów budowy broni atomowej, zapewnić międzynarodowym inspektorom pełny dostęp do swych instalacji nuklearnych, położyć kres proliferacji rakiet balistycznych, zrezygnować ze sponsorowania terrorystycznych organizacji na Bliskim Wschodzie i w Afganistanie oraz popierania milicji szyickich destabilizujących kraje arabskie, zaprzestać gróźb pod adresem Izraela i wycofać siły z Syrii.
Groźba sankcji pod adresem Iranu
Niespełnienie tych żądań – ostrzegł Pompeo – spowoduje wprowadzenie „najsilniejszych w historii” sankcji ekonomicznych. Jeżeli inne kraje – sygnatariusze porozumienia z 2015 roku – będą nadal handlować z Iranem, same spotkają się z amerykańskimi, tzw. wtórnymi, sankcjami. To ostatnie ostrzeżenie, skierowane do Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, wystosował również doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton.
Administracja Trumpa stawia tym samym Iran pod ścianą, licząc, że jego trudności gospodarcze – z którymi kraj ten nie może sobie poradzić mimo zniesienia (co prawda niepełnego) sankcji na mocy porozumienia JCPOA – zmuszą go, wobec groźby rozruchów, do ustępstw.