Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

USA wycofują się z Rady Praw Człowieka ONZ. To niczego nie rozwiązuje

Amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley Amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley United States Mission Geneva / Flickr CC by 2.0
Absencja supermocarstwa, wciąż będącego dla wielu ludzi na świecie modelem demokracji i oazy wolności, tylko pogorszy sytuację.

Decyzją administracji prezydenta Donalda Trumpa USA wycofały się z Rady Praw Człowieka ONZ (UNHRC), organu monitorującego sytuację w tym zakresie w krajach członkowskich. Jak oświadczyła amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley, rząd jej kraju nie będzie dłużej legitymizował swoim udziałem Rady, która stała się platformą jednostronnego oskarżania Izraela i w której zasiadają państwa znane z naruszania praw człowieka, jak Rosja, Chiny czy Kuba. Tylko w tym roku UNHRC uchwaliła pięć rezolucji potępiających Izrael – więcej niż uchwał przeciw Korei Północnej, Iranowi i Syrii razem wziętych.

Dlaczego USA opuszczają Radę Praw Człowieka?

Wszystko to prawda – obecność w Radzie reżimów brutalnie tłumiących swobody obywatelskie urąga zdrowemu rozsądkowi i poczuciu sprawiedliwości. Potępiając tylko Izrael za dyskryminację Palestyńczyków i brutalność w Gazie, Rada nie zachowuje obiektywizmu, bo konflikt bliskowschodni jest tragicznie skomplikowany i nie można przymykać oczu także na odmowę przez Palestyńczyków Izraelowi prawa do istnienia i ich antysemicką propagandę.

Ale czy rozwiązaniem jest opuszczenie Rady przez najważniejsze światowe mocarstwo? Waszyngton od dawna wytyka ONZ hipokryzję i mydlenie oczu w kwestii praw człowieka. Powstała w 2006 r. UNHRC, zastępująca Komisję Praw Człowieka ONZ – której przewodniczył m.in. znany miłośnik demokracji Muammar Kadafi – miała być organem bardziej wiarygodnym, ale w jej skład weszły te same dyktatury co w skład komisji.

Reklama