Tak prezydent nazywa dochodzenie w sprawie wpływania przez Rosję na wynik wyborów w USA prowadzone przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera. Demokraci i inni krytycy Trumpa oskarżyli go natychmiast o utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości, ale zdaniem jego adwokata Rudy’ego Giulianiego prezydent tylko „wyraził opinię”, bo przecież „nie rozkazał” zaprzestania kłopotliwego śledztwa i tego nie zrobi. Kto ma rację?
Trump jak Nixon?
Formalnie rzecz biorąc, Trump może oczywiście ukręcić śledztwu łeb, polecając zwolnienie Muellera, chociaż musiałby to zrobić nie Sessions, który sam wyłączył się ze sprawy, ponieważ ujawniono jego rosyjskie kontakty, tylko jego zastępca Rod Rosenstain, który nadzoruje poczynania specprokuratora. Jednak oznaczałoby to wkroczenie skandalu w dramatyczną, decydującą fazę, jak 45 lat temu, kiedy prezydent Nixon nakazał zwolnienie niezależnego prokuratora badającego aferę Watergate, co skończyło się protestacyjnym podaniem się do dymisji ówczesnego prokuratora generalnego i jego zastępcy i tylko przyspieszyło upadek Nixona. Śledczy dysponowali wtedy licznymi materialnymi dowodami (nagraniami) naruszania przez niego prawa i konstytucji, i nawet jego własna Partia Republikańska zwróciła się przeciwko niemu.
Rudy Giuliani: „zmowa” to nie przestępstwo
„Kremlgate” nie jest jeszcze na tym etapie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się na nim znajdzie.