Sensacją ogórkowego sezonu w Waszyngtonie jest zwolniona w zeszłym roku była czarnoskóra doradczyni Donalda Trumpa Omarosa Manigault Newman, która w wywiadach telewizyjnych mówi o nim brzydkie rzeczy i wydała właśnie książkę o swych doświadczeniach w Białym Domu.
Prezydent – wyznaje autorka – jest narcyzem i mizoginem, kłamie, uwielbia obrażać ludzi i ma trudności ze skupieniem uwagi na czymkolwiek (z wyjątkiem, zapewne, pięknych kobiet z Europy Środkowo-Wschodniej). Wszystko to oczywiście już wiemy, ale pani Omarosa, która zna Trumpa od dawna, bo występowała w jego reality show „Apprentice”, twierdzi, że używał on wtedy trefnego słowa na „N” (Nigger, czyli czarnuch), a co więcej, udostępnia mediom nagrania swych rozmów z prezydentem i jego współpracownikami. W tym nagrania ze swego spotkania z szefem kancelarii prezydenta Johnem Kellym, kiedy ten dał jej wymówienie z pracy, co odbyło się w tzw. Situation Room w Białym Domu.
Czytaj także: Donald Trump w oczach byłego szefa FBI
Pokój, do którego nie można wnosić telefonów
Situation Room to kompleks pomieszczeń, w których odbywają się supertajne narady kierownictwa USA wymagające najszczelniejszych zabezpieczeń przed wyciekiem tajemnic państwa. Dlatego ich uczestnikom nie wolno tam wnosić telefonów komórkowych – choć zakaz opiera się na „systemie honorowym”, tzn. nikogo się nie rewiduje, bo uważa się, że ludzie sprawdzeni jako godni zaufania nie będą zachowywać się nieodpowiedzialnie.