Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy to one stały za zabójstwem Kim Dzong Nama?

Kim Dzong Nam Kim Dzong Nam Ahn Young-joon/AP / East News
Malezyjski sąd wznawia proces dwóch kobiet, które wzięły udział w zabójstwie przyrodniego brata przywódcy Korei Północnej. To najgłośniejsza sprawa karna w Azji Wschodniej.

Dotąd świadków przesłuchiwała prokuratura. Teraz sędzia uznał, że dostarczyła na tyle mocne dowody, że oskarżone – przybywające w Malezji Indonezyjka i Wietnamka – nie mogą opuścić aresztu i muszą się bronić. Grozi im kara śmierci.

Adwokaci Siti Aisyah i Doan Thi Huong nie kryli rozczarowania. Dwudziestoparoletnie kobiety twierdzą, że zostały zwerbowane do programu rozrywkowego nagrywanego ukrytą kamerą. 17 lutego zeszłego roku na lotnisku w Kuala Lumpur wtarły jakąś substancję w twarz nieznanego sobie mężczyzny. Był to Kim Dzong Nam, przyrodni starszy brat Kim Dzong Una. Tego samego, który swego czasu groził rozpętaniem wojny jądrowej, a ostatnio w Singapurze ściskał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Substancją okazał środek VX, jedna z najbardziej toksycznych substancji wymyślonych przez człowieka.

To był żart? A może wiedziały, co robią?

Obrona – przesłuchania zaplanowano na jesień i zimę – postara się dowieść, że napastniczki uczestniczyły jedynie w żarcie, za realizację którego miały dostać gażę w wysokości 100 dol. Sędzia stwierdził jednak, że niektóre kwestie budzą wątpliwości. Podczas ataku napastniczki były zdenerwowane. Nagranie z lotniskowego monitoringu ma wskazywać, że próbowały jak najszybciej dostać się do łazienki. Czy po to, by zmyć niebezpieczny środek, co może wskazywać, że wiedziały o zagrożeniu? No i w pobliżu nie było ekipy z kamerą.

Sędzia będzie musiał także ocenić, co napastniczki wiedziały o czterech mężczyznach, którzy je zatrudniali. Niemal od dnia zabójstwa znana jest ich tożsamość, to niemal na pewno członkowie wywiadu Korei Północnej, działający pod przykrywką pracowników dyplomacji i linii lotniczych.

Reklama