W klasycznym filmie „Buntownik bez powodu” (1955 r.) z Jamesem Deanem w roli młodego Jima Starka jest taka scena, której nie sposób zapomnieć. 17-letniemu Jimowi wpada w oko piękna Judy. Dziewczyna należy jednak do gangu Buzza i ten wyzywa Jima na tzw. wyścig cykorów (po angielsku Chickie Run). Obaj wsiadają do kradzionych aut i równolegle rozpędzają się w stronę przepaści. Kto pierwszy wyskoczy, ten cykor i przegrany. Dziś w jednym aucie siedzi włoski rząd, a w drugim Komisja Europejska. A poszło o włoski budżet.
Jeszcze w październiku Komisja nieformalnie ostrzegła Rzym, że zapowiadany budżet jest nie do zaakceptowania, bo łamie wcześniejsze ustalenia. Poprzedni rząd włoski zobowiązał się Brukseli, że w 2019 r. deficyt wyniesie 0,8 proc. PKB, natomiast obecny zaproponował 2,4 proc. Według regulacji zaakceptowanych przez wszystkich członków Unii deficyt budżetowy nie może przekraczać 3 proc. PKB. Ale druga zasada dotyczy długu publicznego, który nie może być wyższy niż 60 proc. PKB. Włochy są dziś na poziomie 131 proc. i stąd uzgodniony z Komisją niższy deficyt – to jedyna droga, aby w końcu zacząć obniżać dług.
Po oficjalnym już upomnieniu ze strony Komisji włoski rząd, który od marca tworzą skrajnie prawicowa Liga (kiedyś Północna) i skrajnie lewicowy Ruch 5 Gwiazd, odpowiedział, że nie będzie kroku wstecz. Lider Ruchu i jednocześnie wicepremier Luigi Di Maio stwierdził w ubiegłym tygodniu: „To pierwszy włoski budżet, który nie podoba się Brukseli. Nie jestem tym zaskoczony, bo to pierwszy włoski budżet napisany w Rzymie, a nie w Brukseli”. Z kolei przewodniczący Ligi Matteo Salvini oświadczył, że jeśli Komisja zażąda kar, to „będzie musiała sama po nie przyjechać do Rzymu”.
Obie strony zapięły więc pasy i ruszyły w stronę przepaści.