Duńska minister do spraw imigracji Inger Støjberg nie pozostawia miejsca na złudzenia. Rząd zamierza wysłać na wyspę osoby, które nie są w Danii mile widziane i nie mogą liczyć na azyl, a zarazem z powodów proceduralnych nie mogą być deportowane do krajów, skąd przybyły. Bałtycka wysepka Lindholm była miejscem izolacji chorych zwierząt, teraz ma być miejscem izolacji ludzi. Ale nie więzieniem – podkreślają duńskie władze.
Czytaj także: Dania wprowadza ostre prawo wobec imigrantów
Atmosfera niechętna imigrantom: w Europie, USA, Australii
Brzmi to słabo zarówno dla około setki wyspiarzy z przymusu, jak i dla działaczy praw człowieka i organizacji społecznych pomagających imigrantom. Małe są jednak szanse, aby rząd wycofał się z tego pomysłu. Niechętna imigrantom atmosfera panuje dziś nie tylko w krajach skandynawskich, jeszcze niedawno stawianych za wzór otwartości, ale prawie w całej Europie, USA i Australii. Ma ona przełożenie na dobre wyniki wyborcze partii i polityków antyimigranckich.
Wyspa dla imigrantów w zamian za poparcie dla projektu budżetu
Również w Danii pomysł wyspy dla niechcianych imigrantów ma poparcie takiej partii i rząd go z nią uzgodnił w zamian za głosy jej deputowanych w parlamencie na rzecz projektu budżetu państwa. Owa Duńska Partia Ludowa nie kryje, że tę grupę imigrantów traktuje jako element niebezpieczny, podejrzany i przestępczy.
Dlatego zaznacza, że najlepiej będzie, jeśli imigranci będą wyspę opuszczali jak najrzadziej, a na wszelki wypadek zmniejszy się liczbę kursów promu łączącego wyspę z lądem i urządzi się tam też dla nich areszt i umieści siły porządkowe.