Alexandria idzie na Waszyngton
Alexandria Ocasio-Cortez: koszmar amerykańskiej prawicy
Polityczni weterani komentują, że tak głośnego debiutu w Kongresie nie pamiętają. Już po kilku dniach zasiadania w Izbie Reprezentantów 29-letnia Alexandria Ocasio-Cortez stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych parlamentarzystek. Liderką rebeliantów, jak o niej piszą. Nazywają ją w Waszyngtonie AOC.
Zaprzysiężony na początku stycznia Kongres to najbardziej zróżnicowana legislatura w historii Stanów Zjednoczonych, głównie za sprawą kobiet, których jest rekordowa liczba. Szczególnie w Partii Demokratycznej. Mandat zdobyła pierwsza muzułmanka, pierwsza kobieta nosząca chustę (również uchodźczyni), pierwsze przedstawicielki wspólnot zamieszkujących te ziemie, zanim dotarł na nie Kolumb. Jedne są bardziej, inne mniej lewicowe (szczególnie jeśli startowały z bardziej konserwatywnych okręgów niż nowojorski), ale ciekawych, potencjalnie przełomowych politycznych debiutów jest wiele. Jednak najwięcej szumu narobiła najmłodsza kongresmenka w historii, czyli właśnie Ocasio-Cortez.
Urodziła się w nowojorskim Bronxie, jej rodzice mają pochodzenie portorykańskie. Skończyła ekonomię i stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Bostońskim (ciągle spłaca studencki kredyt), żeby się utrzymać, podczas kampanii wyborczej pracowała jako barmanka. Na Twitterze obserwowało ją wówczas – jak wspomina – 300 osób. Dziś robi to 2,5 mln (plus prawie 2 mln na Instagramie).
Od kilku lat europejscy i amerykańscy krytycy nowych populistów-szowinistów z frustracją obserwują, jak ich rosnące oburzenie tylko wzmacnia tych, których krytykują. Donald Trump narzuca mediom tematy i narracje, a opozycja głównie próbuje nadążyć. W seriach z twitterowego automatu prezydent bezkarnie ostrzeliwuje więc dziennikarzy, polityków czy celebrytów. Ale, co ciekawe, nie AOC, którą Trump raczej ostentacyjnie ignoruje.