Szanowni pasażerowie, osoby podróżujące bez ważnego biletu, zakłócające porządek lub palące w miejscach publicznych będą ukarane, a ich zachowanie zostanie odnotowane w systemie zaufania społecznego. Proszę przestrzegać zasad, aby uniknąć negatywnej oceny”. Ogłoszenie tej treści w pociągu z Pekinu do Szanghaju nagrał w październiku reporter James O’Malley. Króciutki film opublikował w jednym z serwisów społecznościowych i opatrzył podpisem: dystopijna wizja przyszłości.
Tyle że w Chinach to już teraźniejszość, posunięta do patologicznego absurdu. Właśnie ogłoszono, że do końca grudnia chińskie sądy, opierając się na wytycznych z systemu zaufania, odmówiły 17,5 mln obywateli zakupu biletów lotniczych. Dodatkowo 5,5 mln osób nie mogło kupić biletów kolejowych, a 128 Chińczykom nie pozwolono wyjechać z kraju, bo nie zapłacili podatków.
Narzędzie tworzone jest od początku dekady. Posłusznym ma ułatwiać życie. Zasługują na przywileje zależne od liczby zgromadzonych punktów i pozycji w rankingu. Dostają kredyty bankowe na korzystnych warunkach. Nie potrzebują kaucji przy wynajmowaniu samochodu. Czeka ich mniej formalności przy wymeldowaniu z hotelu i łatwiejsza ścieżka w uzyskiwaniu wizy np. do Singapuru. Za to krnąbrni stawiani są do pionu. Nie polecą. Nie kupią nieruchomości ani ubezpieczenia. Trudniej im znaleźć pracę i wysoko notowaną partię w internetowych portalach randkowych. Ich dzieci nie dostaną się do prestiżowych szkół, nawet jeśli rodziców stać na czesne.
System ma być rozciągnięty na całe chińskie społeczeństwo w przyszłym roku. Na razie działa w trybie testowym i pracowicie gromadzi dane. O niespłaconych kredytach, przestępstwach i mandatach, choćby za wyprowadzanie psa bez smyczy. Analizuje zachowania w internecie i poza nim.