Świat

Sabotażyści kontra zabójcy

Czy w Wenezueli możliwy jest dialog polityczny?

Caracas uczy się żyć w ciemnościach. Caracas uczy się żyć w ciemnościach. Valery Sharifulin/TASS / Getty Images
Przesada rządzi dziś kryzysem politycznym w Wenezueli. I dlatego kraj pogrąża się w ciemności – dosłownie i metaforycznie.
Maduro głosi publicznie, że nie zamierza się poddać ani że nigdzie się nie wybiera.Valery Sharifulin/TASS/Forum Maduro głosi publicznie, że nie zamierza się poddać ani że nigdzie się nie wybiera.

Światło zgasło na dobre 7 marca, na krótko przed zachodem słońca. Pasażerowie samolotów dowiedzieli się, że w Caracas nie ma prądu i lądowanie będzie opóźnione. Dzięki generatorom lotnisko przyjęło jeszcze część krążących nad stolicą maszyn – wciąż działały wieże kontrolne i podświetlone były pasy do lądowania. Samo lotnisko jednak pogrążyło się już w mroku. Funkcjonariusze straży granicznej wpisywali nazwiska przybyłych do Wenezueli ręcznie do zeszytów. Pasażerowie świecili im telefonami komórkowymi.

Największy dramat rozgrywał się w szpitalach. Kobiety czekające na cesarskie cięcie odsyłano z kwitkiem, przyjmowano jedynie naturalne porody. Dziewczynie, która poroniła, nie było jak usunąć martwego płodu. Stanęło metro – najważniejszy środek komunikacji w duszącym się od korków Caracas. Początkowo, gdy zgasło światło, pasażerowie sądzili, że to chwilowa przerwa w dostawie prądu – do tego wszyscy przywykli. Gdy okazało się, że ciemności zapadły na dłużej, tłumy zdezorientowanych wydostawały się na wpół po omacku ze stacji. Autobusy były tak przeładowane, że tysiące ludzi wracały pieszo do swoich domów w odległych dzielnicach.

Właściciele sklepów spożywczych, jak i zwykli klienci zaczęli wyjadać zapasy żywności, żeby nie popsuły się od upału. Wielu właścicieli sklepów musiało się pogodzić ze stratami – po 48, a najdalej 72 godzinach od wyłączenia prądu żywność zaczęła się psuć w hurtowych ilościach. Brak prądu spowodował, że niektórzy nie mogli sprzedać nawet tego, co jeszcze się nie zepsuło. W Wenezueli brakuje – z powodu galopującej inflacji – banknotów, tracących każdego dnia swoją wartość. Nie każdy, kto chce coś kupić, ma ich dość dużo, a terminale kart kredytowych z powodu wyłączenia prądu nie działały.

W wielu miejscach doszło do plądrowania sklepów, jak to zdarzało się już wcześniej, gdy prąd był.

Polityka 12.2019 (3203) z dnia 19.03.2019; Świat; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Sabotażyści kontra zabójcy"
Reklama