Artykuł w wersji audio
W biblijnej Księdze Rodzaju jest opowieść o Sodomie i Gomorze, dwóch miastach, na które spadł gniew Boży w postaci ognistego deszczu. W interpretacji religijnej zagłada była karą za grzech sodomii, czyli seksualnych stosunków między mężczyznami.
Frederick Martel stracił wiarę jako 13-latek. Później zrobił karierę jako pisarz i dziennikarz. Jego najnowszą książkę wydano we Francji pod tytułem „Sodoma”. Polski przekład, który ukaże się już 4 kwietnia nakładem Agory, będzie miał podtytuł „Hipokryzja i władza w Watykanie”.
Podtytuły kolejnych wydań – książkę przełożono już na osiem języków – dobrze streszczają jej centralny temat. Jest nim obłuda Kościoła, który aktywny homoseksualizm uważa za grzech, a toleruje w swych szeregach aktywnych homoseksualistów, i to nawet na najwyższych stanowiskach. Prócz homoseksualistów praktykujących znajdują w nim też schronienie osoby odczuwające miłość i pociąg do tej samej płci, lecz nieuprawiające z nią seksu.
Władza dla seksu
Jak to się ma do kryzysu pedofilskiego w Kościele? Martel przypomina wypowiedź kardynała Tarcisia Bertonego, przezywanego w Watykanie wicepapieżem. Kardynał wyłożył swój pogląd na kryzys pedofilski w Kościele podczas wizyty w Chile w 2010 r. – jego zdaniem wielu psychologów i psychiatrów wykazało, że nie ma związku między przymusowym celibatem księży a pedofilią, za to istnieje związek między homoseksualizmem i pedofilią.
Watykan odciął się od tych słów kardynała. A Martel widzi w nich próbę odwrócenia uwagi od kwestii celibatu i przerzucenia odpowiedzialności za jego złe skutki na kościelne „zbłąkane owce”. Bertone, ówczesny „premier” rządu papieskiego, zachowuje się jak kolumbijski kardynał Alfonso Lopez Trujillo, który ostro atakował homoseksualistów, sam będąc praktykującym gejem. W ujęciu Martela jest jedną z żałosnych postaci Kościoła: potrzebuje władzy dla seksu, a seksu dla władzy. Reszta to dekoracje.
Martel rozmawiał w Chile z prawnikiem Juanem Pablem Hermosillą, związanym ze sprawą tamtejszego drapieżcy seksualnego ks. Fernando Karadimy. Doprowadziła ona do dymisji episkopatu chilijskiego w pełnym składzie. Zdaniem prawnika zagrożeni demaskacją księża pedofile wykorzystują informacje o orientacji homoseksualnej hierarchów kościelnych, aby ich szantażować i zniechęcać do podejmowania działań przeciwko krzywdzicielom nieletnich. Karadima był chroniony przez chilijskich hierarchów nie dlatego, że sami byli pedofilami – bo zdecydowana większość nie była – ale dlatego, że obawiali się zdemaskowania jako homoseksualiści. To jest według Martela kwintesencja kryzysu pedofilskiego w Kościele.
„Jestem jak niewierny Tomasz: muszę sprawdzić, by uwierzyć”, wyznaje w książce Francuz. Przez cztery lata prowadził śledztwo dziennikarskie dotyczące gejów w Kościele. Zrobił wywiady w ponad 30 krajach, w tym w Polsce. Rozmawiał z dziesiątkami kardynałów, biskupów, prałatów, nuncjuszy, księży, w tym – w Barcelonie – z Krzysztofem Charamsą, gejem pracującym w Watykanie, który dokonał głośnego w mediach coming-outu w 2015 r. Cennym źródłem informacji okazali się szwajcarscy gwardziści, trzymający warty w korytarzach i za murami Watykanu.
Martel przed nikim nie kryje, że jest dziennikarzem związanym z francuskim radiem publicznym i autorem wielu książek. Rozmawia twarzą w twarz, a nie przez komórkę lub mail. Spotyka się z interesującymi go rozmówcami we wskazanych przez nich miejscach, często w ich ulubionych restauracjach, a nawet w ich własnych mieszkaniach (m.in. w Krakowie na Kanoniczej spotyka się z kardynałem Stanisławem Dziwiszem; Polskę odwiedza dwukrotnie, w tym redakcję POLITYKI i katolickiego czasopisma „Więź”).
Nie identyfikuje księży gejów, z którymi rozmawia, jeśli sami się nie ujawnili. W Watykanie gromadzi informacje od gejów w sutannach i pracowników świeckich. Na liście 41 kardynałów, którzy zgodzili się rozmawiać z Martelem, można znaleźć takie nazwiska jak: Bertone, Kasper, Mueller, Pell, Poupard, Silvestrini. Nagrywa 400 godzin rozmów. W pracy pomaga mu 80 tłumaczy, konsultantów, researcherów, w tym trzech Polaków.
Powstała książka łącząca raport, reportaż i esej literacki. Pełna dygresji, anegdot, plotek, scen jak z „Rzymu” Felliniego i jak z filmu „Spotlight” o śledztwie dziennikarzy w sprawie tuszowania pedofilii w Kościele w USA. Nagromadzenie szczegółów pozwala wierzyć, że autor nie zmyślił tej opowieści o gejach, mechanizmach kościelnej władzy, dwuznacznych powiązaniach niektórych kościelnych dygnitarzy ze skrajną prawicą w Niemczech czy Francji, a także z narkokartelami w Kolumbii czy Meksyku.
Mamy więc opowieść Martela o związanym z Watykanem Banku św. Ambrożego i o Legionistach Chrystusa Marciala Maciela Degollado, jednego z najbardziej zasłużonych dla Kościoła księży ewangelizatorów, a zarazem pedofila i ojca sześciorga dzieci z dwiema kobietami. Pojedynczy przypadek czy produkt systemu?
Martel przypomina, że sukcesy Legionistów Chrystusa założonych przez Maciela zrobiły ogromne wrażenie na Janie Pawle II. Nie tylko dlatego, że potrafił on stworzyć swoiste katolickie imperium edukacyjno-formacyjne, okazał się fenomenalnym organizatorem i akwizytorem hojnych datków. Także dlatego, że miał podobne jak papież Wojtyła mocno antykomunistyczne przekonania i zwalczał lewicową teologię wyzwolenia. To z kolei, zdaniem Martela, przełożyło się na pomoc finansową Legionistów dla Solidarności, m.in. za pośrednictwem Banco Ambrosiano.
Autor zaznacza, że jego polscy rozmówcy nie potwierdzają tego scenariusza. Ale przywołuje opinie jego latynoskich informatorów, że pomoc dla Solidarności szła nie tylko ze strony Legionu Maciela, ale też gen. Pinocheta (przy pomocy ówczesnego nuncjusza w Chile abp. Angelo Sodano), a nawet narkobiznesu z Kolumbii (za pośrednictwem kard. Trujillo).
Powołując się na książkę włoskiego dziennikarza Marchese Ragony, Martel stwierdza, że kluczową rolę w operacji prania tych brudnych pieniędzy, aby służyły dobrej sprawie, odegrali amerykański biskup litewskiego pochodzenia Paul Marcinkus, długoletni prezes Banku Watykańskiego (IOR), oraz osobisty sekretarz papieża Wojtyły ks. Stanisław Dziwisz, którego autor winduje do roli najpotężniejszego człowieka Watykanu za pontyfikatu papieża Wojtyły.
Kościelna kultura milczenia
Najbardziej ponury trop pozwalający zrozumieć zagadkę ks. Maciela wiąże się zdaniem autora z tym, że wielu kardynałów w otoczeniu Jana Pawła prowadziło, jak sam Maciel, podwójne życie. Nie byli pedofilami, ale wielu z nich było homoseksualistami, a niektórzy regularnie korzystali z usług męskich prostytutek, płacąc brudnymi pieniędzmi, m.in. od pedofila Maciela. Sprawa ks. Maciela i kryzysu pedofilskiego wiąże się zatem z kościelną kulturą milczenia i klerykalizmu: jak tu zdemaskować i ekskomunikować Maciela, kiedy samemu żyje się jak on, w podobnym „wewnętrznym nieuporządkowaniu”?
Mimo że książka pokazuje, na czym polega „brud” (określenie papieża Benedykta XVI) w Kościele, Martel nie jest wrogiem Kościoła. Sam pisze w przejmującym, osobistym epilogu, że choć nie jest katolikiem ani w ogóle wierzącym, dostrzega znaczenie kultury katolickiej w jego własnym życiu i w życiu jego kraju. „Nie jestem antyklerykałem, a książka nie jest przeciwna katolicyzmowi, jest ona głównie krytyką pewnej bardzo szczególnej społeczności gejowskiej – mojej własnej społeczności”.
Opowieść homoseksualisty Martela o Sodomie w Watykanie mógłby cytować abp Carlo Maria Vigano, autor słynnego „Świadectwa” o ukrywaniu pedofilów w Kościele, opublikowanego w zeszłym roku. Były nuncjusz w USA oskarża w nim po nazwisku dygnitarzy kościelnych i samego papieża o tuszowanie pedofilskich przestępstw amerykańskiego kardynała Theodore’a McCarricka (pozbawionego przez Franciszka godności kardynalskiej i usuniętego ze stanu kapłańskiego w lutym br.). W kolejnych oświadczeniach Vigano dołączył do swej krytyki wątek rzekomego ulegania papieża Franciszka wpływom gejów w Watykanie i „siatek homoseksualnych” w całym Kościele.
Ale realny świat jest bardziej skomplikowany. Martel nie jest wrogiem Franciszka i odrzuca spiskową teorię o lobby gejowskim. Uważa bowiem, że tu chodzi o coś więcej – o system, w jakim żyją homoseksualiści w Watykanie i w całym Kościele. To system kłączy (rhizome). W przyrodzie kłączem nazywa się szeroko rozgałęziony pęd podziemny lub podwodny, który pełni funkcję spichlerza rośliny i umożliwia jej przetrwanie. W społeczeństwie kłącza to sieć całkowicie zdecentralizowanych, nieuporządkowanych relacji i związków, bez początków i bez ograniczeń. Każdy pęd kłącza może się łączyć z jakimkolwiek innym, w sposób pozbawiony hierarchii, logiki i jakiegoś centrum.
I takie jest właśnie życie homoseksualne opisane w „Sodomie”. Kłączowa struktura łączy anarchicznie setki prałatów i kardynałów, poza hierarchią i kodami. Ale to nie znaczy, że łączy ich jakaś zbiorowa solidarność ani że nie mogą toczyć między sobą walk o władzę i wpływy w Kościele, które nie pasują do schematu lewica/prawica, konserwatyzm/progresizm.
W anglojęzycznym wydaniu książka Martela ma podtytuł „In the Closet of the Vatican”. Przy czym closet to porównanie Watykanu do szafy wnękowej, która składa się z osobnych szuflad, a każda z nich jest miejscem schronienia dla księdza homoseksualisty. Tylko że taka sytuacja ukrycia czyni każdego z nich podatnym na zranienia i nie daje szczęścia. Bo ten rodzaj jedności nie zapewnia poczucia siły, tylko izolacji. Dlatego, twierdzi Martel, nie ma żadnego lobby gejowskiego, a biskupi, nawet jeśli sami są gejami, dziwią się, że kontyngent homoseksualny w Watykanie jest tak liczny.
Tym systemem rządzi 14 zasad, które autor odkrywa przed nami stopniowo. Pierwsza z nich brzmi: przez długi czas kapłaństwo było idealnym schronieniem dla młodych homoseksualistów, a homoseksualizm był prawdziwym powodem ich wstąpienia do stanu kapłańskiego. Druga – że w miarę pokonywania szczebli kościelnej kariery napotyka się coraz więcej homoseksualistów, a heteroseksualność na szczytach władzy kościelnej staje się wyjątkiem. I trzecia – że im większym homofobem jest katolicki duchowny, tym większe jest prawdopodobieństwo, że jego ataki są nieszczere i mają coś ukryć.
Martel nie chce jednak zmuszać księży do wyjawienia swej homoseksualnej tajemnicy ani wytykać im ich orientacji. Celem książki jest zdemaskowanie hipokryzji ich zachowania. I to mu się udało.