Posadę w rządzie Donalda Trumpa straciła minister bezpieczeństwa wewnętrznego Kirstjen Nielsen, kolejna ofiara karuzeli kadrowej w administracji. Jej wymuszona rezygnacja jest wynikiem frustracji Trumpa z powodu sytuacji na granicy z Meksykiem i jego szamotaniny z rozwiązaniem problemu nielegalnej imigracji, która po długim okresie spadku ostatnio znowu wzrosła. Na zwolnienie Nielsen – jednej z czterech kobiet w gabinecie prezydenta – nalegał podobno jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton, który uważał, że nie nadaje się ona na pełnione stanowisko, i miał pretensje, że w celu powstrzymania fali imigracyjnej starała się współpracować z agencjami ONZ.
Trump zapowiada „twardszą” politykę imigracyjną
Pani minister była najwidoczniej nie dość bezwzględna w realizacji natywistycznej polityki America First, choć lojalnie wykonywała jej dyrektywy, włącznie z rozdzielaniem na granicy imigrantów i ich dzieci. Trump zapowiedział w przeddzień jej dymisji, że pora na „twardszą” politykę imigracyjną. Promuje ją zwłaszcza nacjonalistyczny doradca prezydenta Steven Miller. Następcą Nielsen ma zostać – na razie – dotychczasowy komisarz ds. ceł i ochrony granic (US Customs and Border Protection Commissioner) Kevin McAleenan, mający reputację gliny twardziela, choć na wicekomisarza awansował go jeszcze poprzedni prezydent. Jeśli McAleenan nie dostanie nominacji na stałe, powiększy coraz liczniejsze grono „pełniących obowiązki” wyższych urzędników ekipy Trumpa. Tymczasowych szefów mają wciąż m.in. departament obrony i departament spraw wewnętrznych (w USA odpowiedzialny za gospodarkę terenami, nie za policję).