Media twierdzą, że celem personalnej karuzeli jest powstrzymanie prokuratorskiego śledztwa przeciw premierowi Babiszowi, oficjalnie obwinionemu o wyłudzenie dotacji europejskich. Dowody na oszustwo są praktycznie niepodważalne, ale sprawa wlecze się od kilku lat, bo osoby obwinione to najwyżsi urzędnicy w państwie.
Opinia publiczna za jednego z gwarantów niezależności śledztwa uważa tamtejszego odpowiednika polskiego prokuratora generalnego, Pavla Zemana. Pełni on tę funkcję od ośmiu lat, przetrwał niejedną polityczną burzę. Niedawno zasłynął tym, że odmówił przyjęcia zaproszenia od populistycznego prezydenta kraju Milosza Zemana (zbieżność nazwisk przypadkowa). Powód: trwa śledztwo w sprawie ustawionych, złodziejskich przetargów związanych z remontami prezydenckiej rezydencji w podpraskim pałacu Lany, w którym podejrzewani są bliscy współpracownicy prezydenta. Jakiekolwiek osobiste kontakty byłyby wystawianiem na szwank niezależności dochodzenia.
Czytaj także: Czechy były mężczyzną, Słowacja kobietą
Prawniczka wygodna premierowi?
Demonstranci nie chcą, aby nową ministrą sprawiedliwości została wymieniona z nazwiska przez premiera Marie Beneszova. To renomowana prawniczka, która przed laty sama wojowała z układami wewnątrz aparatu wymiaru sprawiedliwości, ale w międzyczasie sama weszła do świata wielkiej polityki i teraz jest bliską przyjaciółką prezydenta Zemana.
Podejrzenia są tym silniejsze, że dotychczasowy minister sprawiedliwości Jan Knieżinek ustąpił ze stanowiska dwa tygodnie temu w bardzo dziwnych okolicznościach. Najpierw bowiem do prasy przeciekły informacje o planowanej nominacji Beneszowej. Nie były one oficjalnie potwierdzone, ale nagle Knieżinek na pospiesznie zwołanej konferencji prasowej oznajmił, że rezygnuje ze stanowiska z dniem 30 kwietnia. Nie podał przy tym żadnych powodów. Komentatorzy są przekonani, że do tej decyzji został zmuszony, prawdopodobnie przez ludzi prezydenta albo premiera.
Czytaj też: Zmarł stalinowski oprawca z czasów Czechosłowacji
Śledztwo będzie sparaliżowane
Dalszy scenariusz jest przewidywalny – Beneszowa na stanowisku ministry sprawiedliwości ma sparaliżować śledztwo przeciw premierowi. Sama w wywiadach prasowych zapewnia, że nie ma takiego zamiaru i na pewno nie tknie prokuratora generalnego Pavla Zemana. Wielu jednak tym zapewnieniom nie wierzy, bo w tym samym czasie premier Andrej Babisz kolejny raz powtarza, że całe śledztwo przeciw niemu to w rzeczywistości spisek, uknuty przez jego wrogów.
W rzeczywistości chodzi o 50 milionów koron dotacji europejskich, które w latach 2006-2008 miały wyłudzić firmy należące do holdingu Agrofert Andreja Babisza, który wtedy był ambitnym biznesmenem w branży spożywczej. Oszustwo polegało na tym, że z wielkiego koncernu wyprowadzono jedną, niedużą posiadłość (farmę „Bocianie gniazdo”, dawny PGR na południe od Pragi) i na jej remont uzyskano wspomnianą dotację, po czym obiekt, już wyremontowany, wrócił do struktury koncernu. Tymczasem dotacja była przeznaczona dla małych i średnich firm i takiemu potentatowi jak Agrofert na pewno się nie należała.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że zainteresowane są w jej wyjaśnieniu także urzędy Unii Europejskiej, które w pełni podtrzymują zarzuty czeskiej prokuratury. Sama dotacja - 50 mln koron - została już kilka lat temu zwrócona do kasy UE. Śledztwo, które od kilku lat finiszuje ma na celu ukaranie winnych wyłudzenia, w tym samego premiera. Zarzuty mówią nie tylko o samym przekręcie finansowym, ale też o „związku przestępczym” – w tym przypadku czeskie prawo przewiduje nawet 15 lat więzienia.
Czytaj także: Czkawka populistów w Europie Środkowowschodniej