Często przez cały mecz włóczył się przy prawej linii boiska, aby jedną błyskotliwą akcją zmienić wynik spotkania. Jak wtedy, gdy zatańczył w polu karnym z holenderskim obrońcą Numanem, i dał Chorwatom prowadzenie w meczu o brązowy medal mistrzostw świata. Był 1998 r., trzy lata wcześniej zakończyła się krwawa wojna na Bałkanach.
Niedługo przed spotkaniem Robert Prosinečki poczuł się źle. Trafił na stół operacyjny. Nic to: w Sarajewie i tak można go zobaczyć na każdym rogu. Jako piłkarz potrafił wypalić 20 papierosów dziennie, a i za kołnierz nigdy nie wylewał.