Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

May odchodzi, problemy z brexitem zostają

Theresa May odchodzi ze stanowiska szefa torysów i brytyjskiego rządu. Theresa May odchodzi ze stanowiska szefa torysów i brytyjskiego rządu. Simon Dawson/Reuters / Forum
Brexit doprowadził do upadku już drugiego premiera Wielkiej Brytanii. Ale odejście Theresy May wciąż niczego nie rozjaśnia co do rozwodu Londynu z Unią.

Theresa May ogłosiła dziś, że 7 czerwca zrezygnuje z szefowania Partii Konserwatywnej, co oznacza, że jej następca najpewniej już za parę tygodni zostanie nowym premierem kraju. Brytyjscy komentatorzy dają teraz największe szanse byłemu szefowi dyplomacji (a wcześniej burmistrzowi Londynu) Borisowi Johnsonowi.

Danuta Hübner: Zabrakło rozmowy z obywatelami

Teraz Boris Johnson?

Na krótko przed referendum brexitowym z 2016 r. Johnson wahał się, czy poprzeć skrzydło brexitowe, czy – wraz z ówczesnym premierem Davidem Cameronem – prowadzić kampanię na rzecz pozostania Brytyjczyków w Unii. Johnson nawet miał ponoć przygotowane dwie wersje artykułu opiniowego („za” i „przeciw”) w przeddzień jego publikacji w dzienniku „The Telegraph”. A Camerona uprzedził o swym probrexitowym wyborze esemesem kilkanaście godzin przed ukazaniem się tekstu.

Gdy przegrane referendum skłoniło Camerona do dymisji latem 2016 r., torysi postawili na Theresę May, ale Johnson właściwie już prawie nie skrywał zamiarów rychłego zajęcia jej fotela. Przyjął postawę twardego brexitowca domagającego się – wbrew własnym wypowiedziom sprzed referendum – ostrego przecięcia więzów Wielkiej Brytanii z rynkiem wewnętrznym UE, a nawet z europejską unią celną. Bezlitośnie uderzał w May za wynegocjowany przez nią jesienią 2018 r. irlandzki „bezpiecznik” w umowie brexitowej.

Dla uniknięcia wszelkich kontroli granicznych między Irlandią Północną i Irlandią „bezpiecznik” – teoretycznie do czasu znalezienia lepszego rozwiązania – skazuje Brytyjczyków na pobrexitową unię celną z UE oraz podporządkowanie niektórym regułom wspólnego rynku. Johnson buńczucznie deklarował, że niesłychanie kosztowny brexit bez żadnej umowy jest lepszy od złej umowy.

Czytaj też: Za zamkniętymi drzwiami brexitu

Odzyskać wyborców, dokończyć brexit

Twardy brexitowiec Johnson miałby – taki może być sposób myślenia torysów – odbudować zrujnowane notowania partii. Brytyjskie prawo do niedzieli zakazuje publikacji exit polls z eurowyborów w Wielkiej Brytanii, ale wedle prognoz Brexit Party (nowe ugrupowanie Nigela Farage’a) powinno zdobyć aż 33 proc. poparcia, labourzyści 19, liberalni demokraci 16, a torysi znaleźć się na kompromitującym czwartym miejscu – zaledwie 11 proc. głosów.

Naturalnym celem nowego szefa torysów będzie próba jak najszybszego odzyskania wyborców, którzy uciekli do Brexit Party, do czego Johnson może użyć twardej retoryki i obietnic, że Londyn wyjdzie z Unii z końcem października bez proszenia o kolejne odroczenia. Nawiasem mówiąc, zgoda Unii na odsuwanie rozwodu jest niepewna, bo nawet w ramach ostatniej kampanii Emmanuel Macron znów deklaruje swój sprzeciw.

Wydawałoby się, że premier Johnson, który – ujmując to delikatnie – ma niedobrą reputację w Brukseli, to fatalny wariant. Jednak niektórzy dyplomaci pokładają nadzieje w… jego cynizmie. Skoro dla politycznej kariery stał się brexitowcem (a potem zwolennikiem twardego brexitu), to może teraz poprzestałby na agresywnych przemówieniach, lecz wszelkie nowe żądania zgodziłby się wepchnąć do prawnie niewiążącej „deklaracji politycznej” o przyszłych relacjach UE–Londyn? I dzięki temu udałoby się ratyfikować wiążącą umowę? Taka taktyka wprawdzie nie udała się May, ale Johnson – uznawany przez wielu Brytyjczyków za polityka charyzmatycznego – może mieć więcej szczęścia.

Adam Szostkiewicz: Brytania tonie

Co zrobi brytyjski parlament?

Każdy nowy premier Wielkiej Brytanii – o ile nie będzie przyspieszonych wyborów parlamentarnych – będzie skazany na obecną Izbę Gmin, w której w ostatnich miesiącach nie było większości za żadną opcją brexitu, w tym za rozwodem bez żadnej umowy. May próbowała przełamać ten pat, poddając w czerwcu umowę pod czwarte głosowanie (trzy poprzednie przegrała), łącznie z możliwością głosowania przez Izbę Gmin nad przeprowadzeniem referendum zatwierdzającego tę umowę, czyli de facto drugiego plebiscytu. Właśnie to wywołało bunt torysów, który doprowadził May do odwołania głosowania nad umową, nad referendum oraz do dymisji.

Cameron przed referendum z 2016 r. narzekał m.in. w rozmowie z Jeanem-Claude’em Junckerem na „submarine May”, bo ta – choć zdeklarowała się przeciw brexitowi – jak „łódź podwodna” tylko na krótkie chwile „wychylała się nad wodę” podczas kampanii referendalnej. Potem jako premier, bez konsultacji z całą partią i opozycją, postawiła sobie za cel „twardy brexit” (z umową, ale odcięciem się od wspólnego rynku i unii celnej), z czego potem trochę próbowała wycofywać się rakiem.

Decyzja o przyspieszonych wyborach z 2017 r. skazała ją na rząd mniejszościowy z poparciem irlandzkich unionistów z partii DUP, co uczyniło sprawę „bezpiecznika” najbardziej toksycznym elementem rozmów z UE i na dobre zablokowało jej ratyfikację. A to z kolei spowodowało odwleczenie brexitu, który pierwotnie miał dokonać się w marcu – i teraz zatopiło May.

Czytaj także: Amit Bhaduri o zbliżającym się kryzysie i brexitowej walce klas

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną