Wynik wyborów prezydenckich na Łotwie nie miał takiego rozgłosu jak rezultaty głosowania w sąsiedniej Litwie. Przebieg rywalizacji o stanowisko głowy państwa był zgodny z oczekiwaniami. Wygrał faworyt – prawnik i dyplomata Egils Levits. Nie oznacza to jednak, że w Rydze zabrakło emocji. A prezydent elekt stanie przed wyzwaniem zdobycia zaufania licznie zamieszkujących Łotwę osób rosyjskojęzycznych.
Wybór prezydenta dokonał się zaledwie trzy dni po wyborach na Litwie. Wydarzenia w Rydze toczyły się w cieniu. Trudno się temu dziwić. Po pierwsze, na Łotwie rola prezydenta ogranicza się do funkcji ceremonialnych, jego uprawnienia są dużo węższe niż głowy państwa na Litwie. Po drugie, wybór dokonuje się nie w głosowaniu powszechnym, ale w parlamencie. I po trzecie wreszcie, już od kilku tygodni było pewne, który z kandydatów uzyska wymaganą większość – aby zostać prezydentem, trzeba zdobyć poparcie co najmniej 51 spośród 100 posłów na Sejm Łotwy.
Kim jest Egils Levits
W połowie kwietnia, półtora miesiąca przed planowaną procedurą wyboru prezydenta, pięć partii tworzących koalicję rządową ogłosiło, że porozumiało się w sprawie kandydata. Został nim 63-letni prawnik Egils Levits, uznany konstytucjonalista, od kilkunastu lat orzekający w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, wcześniej pracujący jako sędzia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Kandydaturę Levitsa – co istotne dla rozwoju sytuacji – zgłosiły prawicowe ugrupowania: Nowa Partia Konserwatywna i Zjednoczenie Narodowe.