Trudno o bardziej odmienne charaktery. Jeden jest technokratą, nieco sztywnym, z ograniczoną charyzmą. Zachowuje dystans do rozmówcy, a język, którego używa, bardziej pasuje do urzędnika niż lidera partii. Drugi sprawia wrażenie brata łaty. Lata wystąpień publicznych nauczyły go, jak sprawnie operować urokiem osobistym, ironicznym humorem i inteligencją emocjonalną.
A jednak, chociaż są jak woda i ogień, Miroslav Beblavý i Ivan Štefunko uważają, że tylko wspólnie mogą zmienić Słowację. Koalicja ich partii Progresywna Słowacja i Razem (SPOLU) właśnie zrobiła ku temu kolejny krok: sensacyjnie wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego. Zdobyła 20 proc. głosów, ponad cztery punkty procentowe więcej od rządzącej socjal-konserwatywnej partii Smer-Socjalna Demokracja. Dla Smeru, który utrzymuje się u władzy przez łącznie 11 lat, to pierwsza porażka w wyborach parlamentarnych lub europejskich od 2004 r.
Z przytupem
– Znamy się ponad 20 lat – mówi Štefunko, 42-letni założyciel Progresywnej Słowacji, bardziej przebojowy z duetu. Dla Štefunki, przedsiębiorcy, inwestora i twórcy start-upów, to drugie wejście do polityki. Po ukończeniu studiów był członkiem małych ugrupowań lewicowych, które wchłonął Smer. To doświadczenie zniechęciło go do działalności partyjnej na ponad dekadę. – Teraz dojrzałem. Widziałem niejedno i myślę, że to dobry czas, żeby zaryzykować całą moją karierę i zrobić coś dobrego dla innych – opowiada, wskazując kanapę w kawiarni Café Tulip w centrum Bratysławy, gdzie od lat ze swoimi przyjaciółmi snuje marzenia o liberalnej rewolucji.
Beblavý, równolatek Štefunki, lider Razem, jest zaprzeczeniem wyobrażenia o rewolucjoniście. Wyprostowany, w dobrze dobranym garniturze, odpowiada na pytania krótko, bez namysłu, jakby je już kiedyś słyszał.